Dziennik Alicjanki
CZERWIEC (drzwi z głowy, łazienka wirtualnie ustalona, zmiana kominka)
U koleżanki byłam i owszem dostałam namiar na stolarza, ale nigdzie nie można zobaczyć jakie drzwi on robi. Weekend spędziliśmy więc pracowicie, poszukując wszystkich elementów układanki łazienkowej, no i drzwi.
Widziałam w internecie że grupa Yeti, miewa możliwe meble łazienkowe (to była moja zgryzota, co zrobić z umywalką?). Zajechaliśmy więc do Yetiego w okolicy Michałowic i wybraliśmy umywalkę z dwoma blacikami z boku i wieszaczkiem na ręczniki z przodu. Umywalka ma w najszerszym miejscu 54cm a szerokość 105cm. Same blaty natomiast z boku mają ok. 34cm. Tak więc nie muszę już kombinować kamiennych blatów, lub ohydnych szafek, które wszędzie sprzedają, ani też płyty Wedi i kafelek z których później mogłyby odpadać fugi. Minusem tej umywalki jest jej cena (1800zł z wieszakiem), nieco wyższa od wariantów umywalek polskich producentów z szafkami. Teraz jednak okazuje się że hydraulik musi przyjść i przesunąć instalację ciepłej wody na środek przyszłej umywalki. W tej chwili są wykonane zbyt blisko ściany zewnętrznej.
Do umywalki dobraliśmy podwieszany kibelek (750zł). Brodzik chyba jednak kupimy polski, bo drzwi do kabiny będą nas kosztować jak za złoto.
No i z głupia frant zaszliśmy do firmy drzwiowej, która dla nas była zbyt droga (JAX sprzedają drzwi włoskie Ferrero Legno). Zagadaliśmy tam o cenach i okazało się, że w standarcie mają drzwi co 5cm!!! Hurra! No i zamówiliśmy drzwi z kolekcji Export 2000, (czyli najtańsze...) część przeszklonych, cześć jednolitych za łączną kwotę 12400zł. Wyszło o kilka tysięcy drożej niż zakładaliśmy, ale za to mamy jednakowe drzwi do łazienki o wymiarze 75m!
No a na koniec deser czyli opowieść o fachowcu od kominków. Jako że wybraliśmy wcześniej norweski wkład, przyjechał do nas szef tej firmy zobaczyć jak to ma wyglądać i pogadać o cenach. Człowiek to z serii tych, co strasznie się poświęcają, że robią w ogóle interesy. W zasadzie powinniśmy być mu wdzięczni, że w ogóle ma ten punkt z kominkami, bo strasznie go to męczy i nie przynosi żadnego przychodu. Tak więc nadjechał zmęczony, bo jak wiadomo życie ma ciężkie z tym całym poświęceniem dla inwestorów na karku. Jak zobaczył nasz komin, to powiedział nam, że z takim kominem i jego zwieńczeniem, to lepiej żebyśmy sobie w ogóle nie robili kominka, bo nie będzie działał. Niestety bowiem w kominie mamy dwa przewody dymowe (do kominka w środku domu i na tarasie) i dwa wentylacyjne. I sprytni górale zrobili dwa dymowe bezpośrednio obok siebie, ale nie od strony wnętrza domu, tylko od strony kominka na tarasie. Tak więc aby dostać się do przewodu dymowego ze środka domu, trzeba ciągnąć rurę poziomo 50cm w kominie zanim można ją skierować do góry przewodem dymowym. A takie wygięcia rury nie sprzyjają ciągowi. No i fachowiec stwierdził, że norweskie kominki u nas działać nie będą (o Kornaku przy nim wspominać nie można, bo wiele już poświęcił swego cennego zdrowia, żeby ratować inwestorów, którym się Kornak po roku rozleciał). Tylko niemieckie wkłady (Spartherm), które są tak perfekcyjnie wykonane, uszczelnione i mają inny sposób doprowadzenia powietrza do wkładu niż norweskie - dadzą sobie w tych warunkach radę. Problem tylko w tym, że niemiecki wkład który by nam pasował kosztuje 3700zł zamiast 3300zł za norweski. Ale Pan Kominkarz się poświęci i sprzeda nam ten niemiecki wkład, chociaż to dla niego będzie duży kłopot, bo przecież nie ukrywa, że trzymał dla nas ten norweski. A tak co ma z nim zrobić? Niemieckie idą jak woda więc KAŻDEMU by je sprzedał, ale ten norweski, co to SPECJALNIE dla nas go trzymał, to pewnie będzie mu zalegał i blokował mu kasę.
Cały dowcip polega na tym, że chcieliśmy OBEJRZEĆ ten norweski wkład, więc Pan Kominkarz przywiózł go dla nas z innego sklepu, do tego blisko nas. Obejrzeliśmy, zdecydowaliśmy się na ten z łamanymi szybkami i poprosiliśmy o wizytę tego Pana u nas. A tu okazuje się że on już jest stratny, bo TRZYMAŁ dla nas ten kominek. I w zasadzie wiedzeni poczuciem winy powinniśmy kupić od niego oba.
No kino miałam i ubaw jak ta lala, jak Pan Kominkarz, bez przerwy narzekając spędził u nas te 45 min, a następnie odjechał z bólem i poświęceniem, sprowadzić dla nas ten niemiecki wkład z innego sklepu do obejrzenia. Po obejrzeniu okazało się że jest on bardzo ładny, szybę ma jeszcze bardziej wygiętą (prawie okrągłą) niż wkłady norweskie, a uszczelki to pierwszy raz widziałam takie porządne we wkładach. Pewnie go kupimy w końcu, jeśli gość nie doliczy nam odsetek za zwłokę bo NA PEWNO już i ten dla nas trzyma. Chwilowo ma się odezwać i przekazać nam wycenę obudowy, którą - marnując sobie zupełnie resztki zdrowia -dla nas przygotuje.
Tak więc teraz egzystuję kombinując w środku głowy wzory kafelków wokół umywalki i lustra w łazience, niszcząc sobie przy tym doszczętnie synapsy i zwoje nerwowe . A kafelki trzeba kupić w tym tygodniu, bo w czwartek wejdzie Pan Układacz.
cdn
[ Ta Wiadomość była edytowana przez: alicjanka dnia 2002-07-09 10:18 ]
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia