Dom z widokiem?
A miało być tak pięknie... . Myślałam, że Inwestor (czyli ja) pojawi się na budowie dwa razy w tygodniu, w międzyczasie podzwoni po hurtowniach coby materiał odpowiedni (i w odpowiednich cenach) zamówić, a domek będzie się budował równiutko i sprawnie.
I niby się buduje, ale coś ze sprawnością Panów Majstrów kiepsko . Wczoraj na wizytacji wieczornej trochę się wnerwiłam . Ściany fundamentowe wciąż jeszcze nie gotowe. Okazało się, że kilka bloczków się chwieje (do poprawki), spoiny też nie są tak równe jak obiecywali (powiedzieli, że nie trzeba bedzie rapować). Teraz żałuję, że im tej rapówki nie kazałam zrobić. Niby pomalowali dysperbitem, ale tylko "niby" . O szczelnej izolacji nie ma mowy, chyba, że woda głupia jest i jak zobaczy, że nasz domek ma czarne fundamenty, to się będzie do niego z daleka trzymała.
Do tej pory starałam się Panom nie wchodzić w paradę, mając nadzieję, że lepiej ode mnie znają się na swojej pracy, ale dzisiaj postanowiłam wezwać ich do raportu.
Od rana w nastroju bojowym zjawiłam się na budowie i zarządziłam zbiórkę. Chyba się za bardzo nie wystraszyli, bo kazali na siebie czekać sporą chwilę, a później jeden na moją uwagę, że na styku ławy funfamentowej i ściany fundamentowej powinien być trójkącik z zaprawy, żeby wilgoć lepiej odpływała, stwierdził, że "jeszcze czego, może kwadracik?". Kulturalnie acz stanowczo oznajmiłam Panu, że w swoim domu może sobie ukulać nawet walec, jak mu się będzie chciało, a to jest MÓJ dom i ma być jak ja chcę. Trójkącika pewnie nie zrobią, bo musieliby zaprawę do dysperbitu przyklejać, ale całą resztę mają poprawić tak, żeby mi się podobało.
Zobaczymy.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia