Dom z widokiem?
Przyszło i mnie zmierzyć się z ponurą wizją zamieszkania z dziećmi pod mostem (ewentualnie w namiocie na działce) za sprawą Pana Tynkarza . Umówiony w styczniu fachowiec miał zacząć swoją pracę od poniedziałku. Nie zacznie, bo... kiedy się umawialiśmy, to on myślał, że ma robić w lutym . W marcu nie ma czasu . W panice zaczęłam wertować książkę telefoniczną. Już dwa miesiące temu wolne terminy ekip tynkarskich były bardzo odległe (przeważnie mówiło się o październiku). Po wypowiedzeniu po raz 50-ty formułki: "czy wykonuje pan tynki cementowo-wapienne" i usłyszeniu po raz 50-ty: "tak, ale na ten rok nie przyjmuję już zleceń", o mało się nie rozpłakałam . Bez kafelków czy mebli można mieszkać, ale bez tynków... . W takim fatalnym nastroju, z miną nr 5 pojechałam na budowę (miałam umówione spotkanie z Panem od Ocieplania Poddasza). No i tfu, tfu, tfu, żeby nie zapeszyć chyba będzie dobrze. Mam dwa namiary na Tynkarzy: jeden od Pana Elektryka, drugi od naszego Kierownika Budowy. Jest szansa na tynki w kwietniu . Niestety bez filcowania . A cena... ale nawet nie próbuję negocjować. Na szczęście przesunięcie terminu z marca na kwiecień niewiele nam zaszkodzi. I tak do końca kwietnia nie mieliśmy zaplanowanych żadnych prac na budowie, bo z powodu splotu różnych dziwnych wydarzeń, mamy wtedy bardzo mało czasu na doglądanie budowy.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia