Dom z widokiem?
Myślalam kiedyś, ze wcale nieglupia jestem, ale ostatnio zaczynam mieć poważne wątpliwości. Od kiedy reaktywowałam się w roli kierowcy zdarzają mi się różne dziwne sytuacje. Dzisiaj z samego rana (a właściwie jeszcze w nocy, bo ok. 7 ciemno jeszcze było) zdarzyła się pod naszym domem stłuczka. Na szczęście tym razem bez mojego udziału . Kiedy pakowałam dzieci do samochodu, żeby wywieźć je do przedszkola i mieć w końcu kilka godzin świętego spokoju, podjechała policja. Panowie policjanci ustawili się oczywiście tak, żeby zatarasować mi dokładnie wyjazd. Nie cierpię takich sytuacji . W dodatku szyby zamarznięte trzeba było skrobać (ale czemu skrobać, skoro zapowiadali dodatnie temperatury ). Zeskrobałam, przełamałam swój opór wewnętrzny i poprosiłam ładnie panów policjantów, żeby zjechali mi z drogi. Zjechali. Wsiadłam, odpaliłam i na wstecznym (nie cierpię na wstecznym ), z kompletnie zaparowanymi szybami, pomalutku, bo lodowisko na podjeździe się zrobiło (ale skąd lodowisko, skoro zapowiadali... ) wyjechałam. Panowie policjanci odjechali pierwsi, ale zatrzymali się jakieś 200 m do naszego domu. Jeden z panów policjantów wysiadł z samochodu i pomachał mi. Pomyślałam sobie, że bardzo miły z niego człowiek i też mu pomachałam. Pan policjant pomachał mi po raz drugi, ale to uznałam już za zdecydowaną przesadę, w końcu w aż tak bliską zażyłość z nim nie wchodziłam. Potłuczony jakiś ?. Wyminęłam elegancko wóz policyjny i po przejechaniu ok. 500 m zorientowałam się, że jadę bez zapalonych świateł . Do zapamiętania: policjant stojący na poboczu i machający do nas, na pewno nie robi tego po to, aby życzyć nam miłego dnia .
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia