Dziennik Alicjanki
W ostatnią sobotę były urodziny Marka. Po całej robocie w ciągu dnia (MALOWANIE!!!!!!) usiedliśmy sobie wieczorem przed kominkiem. Drwa płonęły, cisza wokół i tak sobie siedzieliśmy, siedzieliśmy, siedzieliśmy... Oczywiście szklaneczka z odpowiednią urodzinową zawartością miała swoje znaczenie w dopieszczaniu duszy inwestora...
Gdy już spaliliśmy wszystko co się dało i ogień wygasł, z dużą niechęcią zdecydowaliśmy się ruszyć z miejsca. Pojechaliśmy więc (w strojach po-malarskich, ze świeżym balajage na włosach...) do kina na...Pianistę. I jak tak sobie mój główny inwestor popatrzył i porównał to nagle się mu organizacja w rękach pali!!!
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia