Przytulny III Reny i Toma
Właśnie biję się w pierś za zaniedbania jakich dopuściłam się w dzienniku "Przytulnego". Jak spojrzałam na datę to aż sama nie mogłam uwierzyć, że aż rok mnie tu nie było. Postaram się w miarę możliwości uzupełniać braki. Od razu proszę o zrozumienie jeśli pozamieniam kolejność danych przedsięwzięć, ale niestety pamięć jest bardzo ulotna (dobrze, że są zdjęcia i na niektórych daty to może nie będzie tak źle z rekonstrukcją )
Tak więc zaczynam od marca 2008, czyli od tego na czym się zatrzymałam, choć nie bardzo chcę wracać do tamtych wydarzeń. Niestety trafił nam się "majster" od siedmiu boleści czyli jakich mnóstwo od dłuższego czasu na rynku budowlanym. Był czas kiedy robił i było dobrze, my byliśmy zadowoleni, on też. Aż do pierwszego incydentu kiedy zrobił sobie trzytygodniowe "wakacje" . Gdyby nie pewien fakt, to po tym incydencie byśmy się już pożegnali, ale stało się jednak inaczej i po tej przerwie znów zaczął kłaść u nas płytki. I niestety prawie na zakończenie (piszę prawie ponieważ, do dziś nie zakończył tego co zaczął - dobrze, że mam zaradnego męża i zrobił to czego nie dokończył majster od siedmiu boleści). To może nie byłoby najgorsze gdyby jeszcze nie fakt, że chciał pieniądze za coś czego w ogólne nie zrobił. Wyobrażacie sobie takiego typa ? Przecież to ludzkie pojęcie przechodzi. Ależ mi ulżyło jak się tak wygadałam ( wypisałam ) kurcze, że też tego wcześniej nie zrobiłam, tylko aż rok z tym czekałam
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia