Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    210
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    134

"Z motyką na słońce" - czyli koszyczek Rydzów


RYDZU

569 wyświetleń

Czyli decyzja zapadła... Na początek objechałem kilka biur nieruchomości w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby spełnić nasze oczekiwania. A były one dość mocno niesprecyzowane. Szukaliśmy, albo działki, albo jakiegoś obiektu przemysłowego, albo domu…. Ciężko było nam to sprecyzować. Znaleźliśmy coś, co może byłoby interesujące gdyby nie lokalizacja. 3 piętrowa hala produkcyjna – 3 x 150 metrów powierzchni + klatki schodowe na obydwu końcach. Nawet za niezłe pieniądze, doliczając koszty adaptacji ostatniego piętra na mieszkanie bylibyśmy w stanie coś tam zdziałać. Tylko ta lokalizacja… Dookoła same zakłady a przy tym wszystko położone prawie na końcu długiej ślepej ulicy. No i okna na północny wschód. Nie kupujemy – szukamy dalej.

 

Potem napatoczyło się biuro, z którym miałem dość miłe skojarzenia – teściowie kupowali przez ich pośrednictwo mieszkanie. Pojechałem – mówię, że chcę kupić działkę, lub coś mieszkalno użytkowego. I że następstwem tego może być sprzedaż naszego obecnego (bardzo atrakcyjnego zresztą) mieszkania w bloku. Obejrzeliśmy kilka nieruchomości i działek. Mieliśmy potem kilka dni do namysłu, a tu nagle dzwoni pan z biura i mówi, że ma chętnego na nasze mieszkanie. No – to już chwyt poniżej pasa. Pewnie w myśl zasady – sprzedam ich mieszkanie, a potem będą musieli szybko coś kupić. I niestety na tym nasza współpraca się zakończyła.

 

W międzyczasie zaczęły nam się precyzować oczekiwania związane z naszym przyszłym lokum. Konkretnie zaczęliśmy z nim wiązać nie tylko przyszłość mieszkalną, ale i powiedzmy – materialną. Konkretnie – Patrycja chciałaby otworzyć tam klub fitness (siłownia, aerobik inne takie) a ja może jakiś mały warsztacik rowerowy, potem może sklep… Oczywiście niekoniecznie wszystko razem – może jedno, albo drugie. No i szukaliśmy dalej.

 

Napatoczyła się następna działka i domek fajnie położony (z komercyjnego punktu widzenia) – przy przejeździe kolejowym i ścieżce rowerowej. Dzwonimy – cena 130 tysięcy trochę nas przeraża ze względu na stan domu – kamienny z lekko zapadniętym dachem i piecami węglowymi. Po naradzie rodzinnej staje na tym, że jak właściciele zejdą do 100 tysięcy – kupujemy i robimy tak sklep.

Nie zeszli – ktoś to kupił w ciągu kilku następnych dni i otworzył tam – zgadnijcie, co? Tak – sklep rowerowy. Wkurzyłem się okrutnie – myślałem, że to ktoś z naszych najbliższych coś chlapnął, ale okazało się że nie. Po prostu jeden ze sklepów przeniósł się „na swoje”. A przy okazji wyszło nasze podejście do pewnych spraw. Jak widzieliśmy ten budynek i jego stan techniczny to uważaliśmy że jedynym dobrym pomysłem będzie zburzenie go i postawienie czegoś od nowa. A nowy właściciel tylko pomalował, wywiesił reklamy i handluje....

Ehhh. chyba trzeba zmienić podejście do pewnych spraw.

 

W odwodzie mieliśmy jeszcze jedną działkę, ale jakoś nie mogłem się do niej przekonać ze względu na stan w jakim była. Przejeżdżałem koło niej codziennie jadąc na rowerze do pracy i nigdy nie spojrzałem na nią jak na coś, co mogłoby być spełnieniem naszych marzeń. Pierwszy kontakt z właścicielami zaowocował rekonesansem działeczki i poznaliśmy też przy okazji ich oczekiwania cenowe.

 

Tutaj należy się krótki opis: kawał placu w głębi widoczne ruiny piętrowego domu o długości około 30 metrów. Reszta placu zastawiona garażami blaszanymi w ilości absurdalnej; w granicy działki palisada z drzew (prawdopodobnie topole) które ktoś posadził co metr i wyrosły obecnie do rozmiarów niedużego wieżowca.

 

Widok od strony bramy wjazdowej:

 

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/001.jpg" rel="external nofollow">http://www.zkoszarydzow.pl/murator/001.jpg

 

garaże i dom w całej okazałości:

 

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/002.jpg" rel="external nofollow">http://www.zkoszarydzow.pl/murator/002.jpg

 

a tutaj sam... dom

 

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/003.jpg" rel="external nofollow">http://www.zkoszarydzow.pl/murator/003.jpg

 

i jeszcze raz dom

 

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/004.jpg" rel="external nofollow">http://www.zkoszarydzow.pl/murator/004.jpg

 

panorama działki - widok od północy

 

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/006.jpg" rel="external nofollow">http://www.zkoszarydzow.pl/murator/006.jpg

 

To chyba wszystkie ważniejsze detale tej „atrakcyjnej działki”. No dobra – po długich naradach i przeglądaniu map okolicy, łażeniu dookoła tej działki i przyglądaniu się wszystkiemu, po rozważeniu wszystkich za i przeciw zapadłą decyzja – chyba kupujemy.

 

Postanowiliśmy jednak conieco utargować – wyjściowa kwota była trochę za wysoka. Po kilku dniach "przepychanek" jednak to my „pękamy” pierwsi. Po spotkaniu jest nieźle, bo w rezultacie i tak wyszło na moje – pozostaje ich cena ale koszty opłat u notariusza dzielimy po połowie. Czyli mamy upragniony grunt w cenie działek na obrzeżach miasta. A mamy 10-15 minut piechotką do centrum. Generalnie lokalizacja fajna – przy średnio ruchliwej ulicy i zaraz obok blokowiska, w którym mieszkają teściowe – mamy do nich 3 minuty piechotką z działki. W pobliżu podstawówka i gimnazjum i żadnej ruchliwej drogi po drodze do nich. Super. Teraz jeszcze trzeba tylko zebrać wszystkie pieniądze i kupić ten placyk.

 

No to ruszamy – cześć kasy mamy, musimy niestety spieniężyć samochód i pobiegać za kredytem. Wybór pada na Kredyt Bank – nie dużo brakuje - ok 40 tys. więc raczej bank nie widzi w tym problemu. Od złożenia kompletu papierów do decyzji minął niecały miesiąc.

Zgrzytem było tylko to, że już po podjęciu decyzji kredytowej bank zapomniał nas o tym poinformować i w rezultacie mieliśmy tylko 3 tygodnie na dopięcie całej sprawy. Ale plusem na korzyść banku było na pewno oprocentowanie niższe o 0,5 od standardowego ze względu na wysoki udział własny, ale również to, że bank dokonywał szacunkowej wyceny nieruchomości kredytowanej na własny koszt. W rezultacie wszystkie opłaty zamknęły się w kwocie 400 zł (0,9% prowizji i weksle). Do ostatniego dnia brakowało nam małe conieco (jeden z naszych przyjaciół zawalił ze zwrotem pieniędzy - ale tak to już jest że łatwo się pożycza a trochę gorzej oddaje). Uratowała nas szybka pożyczka od innego kolegi (i tutaj wielkie dzięki dla AM). Koniec końców mamy całą gotówkę i akt notarialny doszedł do skutku. Co prawda sprzedający mieli trochę obaw w związku z tym iż nie dostali od razu całej kasy i będą musieli ze mną jechać do banku po resztę po akcie, ale jakoś udało się ich przekonać mnie i pani notariusz..

 

I tym oto sposobem od 25 marca 2003 mamy działkę!!! (i nawet dom ))))

 

Szczęśliwy (?) nowy właściciel nieruchomości

 

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/005.jpg" rel="external nofollow">http://www.zkoszarydzow.pl/murator/005.jpg

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia

Gość
Add a comment...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...