"Z motyką na słońce" - czyli koszyczek Rydzów
Jak zaraz na wstępie ustaliliśmy budynek będzie posadowiony w granicy (a właściwie w 2 granicach) działki. Na początku oczywiście nijak nie wiedzieliśmy jak się do tego zabrać. Na szczęście nasz architekt numer 1 wiedział. Gdy nasz projekt zawarł się juz w określonej bryle i następowały tylko drobne jego korekty przyszedł czas na wystąpienie o odstępstwo.
W naszym imieniu napisał stosowne dokumenty które tylko musiałem podpisać.
Tak ogólnie wniosek o odstępstwo zawierał w naszym przypadku:
- wniosek właściwy zawierający opis działki, planowanej inwestycji
i uzasadnienie występowania o odstępstwo
- kopii decyzji WZiZT
- mapy zasadniczej w skali 1:500
- zgodę sąsiadów na budowę w granicy
- ksero mapy do celów projektowych z wrysowanym planowanym budynkiem
- rzuty poszczególnych kondygnacji budynku i jego przekroje
Po złożeniu tego w urzędzie juz po 5 dniach dostałem kopię pisma wysłanego przez nich do Ministerstwa Infrastruktury w sprawie wniosku o udzielenie odstępstwa. Od tego momentu trwa to z reguły około 3 miesięcy. Ale ja jestem inwestorem aktywnym Internet + google = telefon do departamentu architektury. Tam otrzymałem namiary juz na konkretny dział który zajmuje się odstępstwami. No to dzwonię !! Podałem swoje namiary i czekam. Pani szybko odszukała mój wniosek w dzienniku i powiedziała mi kto się nim zajmuje. Niestety pani w której ręce on poszedł tez sobie poszła.... na urlop (na szczęście krótki)
Dzwonię w poniedziałek. Pani jest w pracy i jest bardzo miła. Wyłuszczyłem mój problem - tzn że zależy mi na czasie etc.... A pa ni na to - "Nie ma sprawy. Juz go znalazłam i kładę na wierzchu. Decyzja będzie w piątek." Aż mnie zatkało z wrażenia. No to pięknie podziękowałem i oddałem się wycince drzew która się w tym czasie toczyła na działce.
Decyzja faktycznie przyszła bardzo szybko - co prawda nie w następnym tygodniu, tylko za 3 (bo jeszcze faksowali sobie między urzędami jakieś mapki), ale i tak urzędnik który prowadzi wszystkie sprawy związane z naszą działką był w szoku wielkim. "Ma pan tam kogoś znajomego?" A ja mu z uśmiechem - "nie - tak sobie zadzwoniłem i po prostu poprosiłem o przyspieszenie sprawy". Był naprawdę zaskoczony. Na podstawie pisma z Warszawy nasz urząd wydał nam pismo w którym "udziela nam zgody na odstępstwo... bla bla bla". Niestety pismo przyszło z błędną nazwą ulicy . Telefon do urzędu i po tygodniu dostałem stosowne pisemne sprostowanie decyzji.
To naprawdę nie jest trudne. Cała impreza nie kosztuje nic. A korespondencja odbywa się na koszt Skarbu Państwa. I jeszcze żeby było jeszcze ciekawiej - podobno nie zdarzyło się by decyzja była odmowna. Więc warto próbować.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia