"Z motyką na słońce" - czyli koszyczek Rydzów
Mając w ręce projekt popędziłem wraz z kompletem papierów z obłędem w oczach który chyba tylko forumowy psychiatra rozszyfrowałby jako "pozwolenie na budowę" od urzędu. Wypełniłem wszystkie świstki i szczęśliwy złożyłem dokumentację w ręce reprezentanta biurokracji mojego miasta. To było w czwartek... A już w poniedziałek z urzędu był telefon, że nie za bardzo wszystko jest dobrze z tym projektem. No to biegiem do urzędu !!!!
Tutaj mała dygresja - od momentu gdy zacząłem załatwianie przeróżnych spraw w naszym urzędzie stałem się już znaną w nim osobą. A dopiero po załatwieniu pozwolenia na budowę - tak po znajomości dowiedziałem się od urzędnika że mam ksywkę wśród nich - "siły szybkiego reagowania" - Ubawiło mnie to setnie. Ale cóż - pracuje w centrum, a że Częstochowa to taka duuża wieś więc do urzędu piechotką mam 15 minut (biegiem 7 minut ). Więc co za problem się urwać z pracy (chyba mój szef tego nie czyta ) i pojawić się osobiście a nie czekać aż pismo wróci do mnie pocztą. Zresztą osobisty kontakt z przedstawicielami "maszyny biurokratycznej" jest bardzo dobra okazją do pogłębiebnia ich wiedzy na temat pewnych spraw, a w przypadku trafienia na jednostkę wybitną - także i na poszerzenie własnej wiedzy. Ja mam szczęście do tych drugich - urzędnik prowadzący sprawy naszego pozwolenia na budowę jest naprawdę bardzo ok.
Okazało się że trochę z kuzynem przedobrzyliśmy. Odstępstwo które uzyskaliśmy na budowę w granicy było sporządzone pod kątem poprzedniej wersji budynku, którego ściana graniczna z sąsiadami była dłuższa niż sama granica. A obecnie to się zmieniło na proporcje odwrotne. I balkon obojętne z czego by nie był ma się kończyć 3 metry od granicy działki, albo ma być zakończony ścianą ogniową. Ponieważ mam litość nad sąsiadami i nie chciałem im stawiać przed oknami kolejnego sporego kawałka muru, zdecydowaliśmy, że skrócimy płytę balkonową. Przy takim rozwiązaniu wystarczy tylko 30 cm ścianka ogniowa na krawędzi domu. No i jest super. A żeby optycznie budynek zachował swój wygląd - barierka pozostanie na całej długości starej płyty balkonowej.
Z dokumentów do uzupełnienia - brakowało mi wyłączenia gruntu z uprawy rolnej - tak - dobrze przeczytaliście. Ponieważ wygasły plany zagospodarowania przestrzennego do każdego pozwolenia jest potrzebne to wyłączenie. No to biegiem do Ochrony Środowiska. Jak tam wszedłem i zobaczyłem miny pań to od razu musiałem sprostować - "Ja nie w sprawie wycinki" . Złożyłem stosowny dokument i za 7 dni do odbioru będzie kolejny papierek. Za to kompletnie za darmo.
No i jeszcze opinia zarządu dróg o obsłudze komunikacyjnej działki. Złożyłem projekt do zaopiniowania. I okazało się że nie zaopiniują pozytywnie "bo jest niezgodny z WZiZT" Jak dostałem WZiZT to stało tam wołami, że mam zrobić bramę od strony zachodniej - na drogę osiedlową. Bardzo mi to nie odpowiadało - tym bardziej, że działka miała bramę na główną ulicę od wschodu tylko jakoś nie udało się jej żadnemu geodecie zaewidencjonować - czyli jakby jej nie było. No to poszedłem "po prośbie" do szefa Zarządu Dróg. Wyjaśniłem całą sprawę - pokazałem mapki, stare akty notarialne etc. Stanęło na tym, że jak złożę podanie to mi wyrażą zgodę na tą bramę którą mam. Szybkie podanie, mapka szkic i juz złożone. Po tygodniu JEST - pozytywnie. Ale zapomniałem z tym papierkiem iść do Urzędu Miasta z zmienić WZiZT. A w projekcie wrysowałem obsługę komunikacyjną przez tą właśnie bramę.
I dlatego trzeba było zmienić mapkę i wrysować to po staremu. A bramy projektowanej po prostu nie robić później. Po 8 dniach mam pozytywną opinię ZD i składam wszystkie papiery i poprawione egzemplarze projektu w urzędzie.
Niestety tym razem nie ma pana który się tym zajmuje - będzie 2 dni poślizgu. I faktycznie dopiero po tygodniu dostałem POZWOLENIE NA BUDOWĘ !!!! Niestety z błędem - pokręcone są w nim nazwy działek i odległości od granic. Ale to juz się dało sprostować telefonicznie. Po prostu dosłali pocztą sprostowanie. I teraz sobie spokojnie czekam na tydzień po długim weekendzie - powinienem się wtedy dorobić pieczątki "decyzja ostateczna" i lecieć z dziennikiem do Nadzoru Budowlanego.
Uzyskanie pozwolenia na budowę miało być zwieńczeniem naszych bojów z urzędami. Okazało się jednak inaczej.
Ale o tym kiedy indziej.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia