"Z motyką na słońce" - czyli koszyczek Rydzów
No i mnie dopadła choroba grypopodobna. Po kościach łamie, poty wylewa na zmęczone czoło, goni bez znieczulenia.... taka z niej cholera.
A tu dzisiaj ekipa "kanalarzy" zakończyła budowę przyłączy. MAMY SWOJĄ WODĘ!!! i przy okazji kanalizację. Dowiedziałem się także o kilku bzdurnych przepisach wodociągowych. Po pierwsze - wody nie przyłączą jak nie ma kanalizacji - czyli trzeba robić komplet od razu (przynajmniej na terenie miasta - tam gdzie jest kanalizacja). A drugie jest jeszcze lepsze - od momentu wykonania wcinki w wodociągu do momentu podpisania umowy i założenia wodomierza jest liczone zużycie zryczałtowane w ilości 1m3 na dobę . Nie wiem tylko czy liczą sobie ten m3 dziennie razem z kanalizacją czy bez. Papiery leżą u geodety i czekają na wrysowanie nitek przyłączy - potem wracają do wodociągów i wtedy dopiero jest odbiór techniczny i podpisanie umowy. Kij im w oko - ważne że woda jest już własna. Dla oddania skali tego bandytyzmu napisze tylko tyle - od początku budowy (dzisiaj stuknęły 3 miesiące) zużyliśmy na polewanie fundamentów, stropów, zaprawę itp duperele jakieś 20m3 wody.
A na budowie układali i zalewali dzisiaj nadproża. Brakło cementu, więc musiałem zwlec z łóżka swoje zwłoki i jechać do hurtowni. Przy okazji dowiedziałem się co i jak z materiałem. Termin dostawy przesunął się na poniedziałek - ale podobno to na 300% pewne. Jakoś jeśli chodzi o Ludynię to im nie wierzę póki materiał na budowie nie będzie.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia