Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    210
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    134

"Z motyką na słońce" - czyli koszyczek Rydzów


RYDZU

364 wyświetleń

W sobotę dzwonił nasz majster od tynków potwierdzić, że wszystko jest aktualne i od następnego poniedziałku wchodzi na robotę. Pomocnika już sobie nagrał, więc ruszą na początek z sufitami, bo pogoda do robót zewnętrznych nie za bardzo.

 

 


A we mnie jakaś taka niemoc wstąpiła, cały poprzedni tydzień praktycznie przeciekł mi przez palce, i nic konkretnego nie zrobiłem. Dopiero dwa dni temu sprężyłem się i pojechałem zamówić piach. Wcześniej zrobiłem rozeznanie w rynku - czyli ceny i jakość surowca. Do tynków w naszej okolicy najlepszy jest piach z Zaborza. Znajomy robił 1000 m2 tynków i bardzo polecał ten właśnie piasek. Dostać go można podobno tylko na zjeździe z trasy w Bugajaską. Płacił 170 za wywrotkę 6 ton. Ale jak dla nas 6 ton to raczej mało będzie więc od razu zamówiłem większą 14 tonową wersję dostawy. Niestety 300 trzeba wyjąć i nie było rozmowy. Ale następnym razem ma być taniej - dobre i to.

 


Później odwiedziłem hurtownię budowlaną. Zamówiłem tonę wapna hydratyzowanego, pół tony cementu, listwy podtynkowe i narożniki. Dostawa miała być jeszcze tego samego dnia. Liczyłem, że HDSem mi to wstawią do budynku a tu w ostatniej chwili się dowiedziałem, że przyjedzie zwykły Star i te wszystkie wory to będę musiał sam rozładować . Wskoczyłem w ciuchy robocze i dojechałem na działkę równo z dostawą. Przerzucenie ponad 50 worków poszło mi nawet sprawnie, ale wygodnie się je brało z poziomu samochodu. Ułożone na palecie w budynku czekają na "swój dzień". A ja następnego dnia ruszałem się trochę jak prototyp robota cybernetycznego z uszkodzonym sterowaniem - zakwasy miałem makabryczne. Ale tak to jest jak się na codzień nic nie robi - trzeba potem pocierpieć. Zakwasy to w sumie bardzo miły ból więc nie było źle.

 

 


Wczoraj zapiąłem przyczepkę i pojechałem do kolegi aż do Wielunia pożyczyć betoniarkę. Ale była jazda! Ja na letnich oponach - a takich warunków na drodze nie pamiętam już dawno. Temperatura około zera, bardzo silny boczny wiatr i do tego zamieć śnieżna. Auta z większymi budami wiatr spychał z drogi. Makabra - co kilka kilometrów wypadek. Ale dojechaliśmy bez kłopotów (za to z duszą na ramieniu ), droga powrotna była już spokojniejsza (przestało padać) i betoniarka wylądowała w naszym garażu. Czyli na wejście tynkarzy mamy praktycznie wszystko. W weekend należałoby jeszcze odpalić nasz piecyk "krematoryjny" i dokończyć zabawę ze śmieciami z budynku. Wtedy będzie już dużo ładniej wewnątrz.

 

 


Od niedzieli zaczynamy zabawę z kabelkami. Teść wraca z sanatorium - wypoczęty i pełen zapału i zaraz po jego powrocie trzeba przygotować chociaż sufit w jednym z pomieszczeń, żebyśmy sobie nawzajem nie przeszkadzali z tynkarzami. A od poniedziałku wszystkie moje popołudnia będą w wersji roboczej bo kabli sporo jest do położenia.

 

 


Kilka dni temu dzwonił pan z telekomunikacji, że właśnie jest na działce i już wie którędy te kable wejdą do naszego domu. Poprosiłem go by podzielił się ze mną tą informacją, co też pokrętnie uczynił. Koniec końców - wiem gdzie będzie puszka z kablami. Założą nam 3 pary - 2 telefony + rezerwowa "na wszelki wypadek". Nie interesuje ich praktycznie nic. Nawet mapki nie chcą do wykonania tego kabla. "Pokaże pan gdzie kabel ma wejść i my go tam wpuścimy" - tutaj mignął mi przed oczyma artykuł z któregoś tam Muratora o odległościach pomiędzy nitkami poszczególnych przyłączy, ale nic się nie odezwałem. Jest dobrze bo kabel do budynku wejdzie w pobliżu planowanej centrali telefonicznej.

 

 


Centralka to prawdopodobnie będzie Platan z firmy Digitex. Poleca mi ją znajomy, który w branży telefonicznej siedzi od dawna. 2 linie zewnętrzne, 6 do 10 wewnętrznych, 2 bramofony i sterowanie dodatkowym urządzeniem (np. bramą). Do tego jeszcze sporo "gadżetów" których pewne nigdy nie wykorzystamy.

 

 


Kolejne spotkanie z "panem od gazu" skonkretyzowało już temat instalacji do określonego terminu. Druga połowa marca to czas gdy nasze przyłącze będzie wykonane razem z instalacją wewnętrzną. Ciekawie wygląda forma rozliczenia za usługę wykonania przyłącza. Po jego odbiorze zakład gazowniczy ma 30 dni na przelanie na moje konto kwoty uzgodnionej z nimi przez wykonawcę w kosztorysie za wykonanie tegoż przyłącza pomniejszonej tylko o opłatę przyłączeniową. Gdy te pieniądze wejdą na konto - rozliczam się za przyłącze z wykonawcą. Czyli generalnie nie angażuję swoich pieniędzy, a mam to wykonane 3x szybciej niż przez zakład gazowniczy. Dziwne to trochę ale nie wnikam za bardzo - liczy się efekt końcowy - a ten mnie satysfakcjonuje w 100% . Może bardziej bym się uśmiechał gdyby nie cena instalacji wewnętrznej. Łącznie z projektem i instalacją długości około 20 metrów z dwoma końcówkami (kotłownia i płyta gazowa) będzie to kwota około 2400 zł - wydaje mi się dużo, ale z drugiej strony nie interesuje mnie nic co gazu się tyczy. Wykonawca sam załatwia wszystko w gazowni, urzędach itp. A ja mam mieć kurki z gazem we wskazanych pomieszczeniach. Po sugestiach sąsiada od gazu i konsultacjach rodzinnych stanęło na instalacji prowadzonej na zewnątrz budynku. Bryłę mamy prostą, na elewacjach prawdopodobnie będą podziały geometryczne i rura po pomalowaniu będzie praktycznie niewidoczna.

 

 


Przejazdem zajżałem tez do firmy zajmującej się kominkami. Dzwonili kilka dni wcześniej, że mają już dla nas gotowe projekty. Ale pokazać je mogą tylko na ekranie monitora - nie mogą ich nam nawet wydrukować. Dziwne podejście do sprawy. Poprosiłem ładnie pana by był nam uprzejmy jednak posłać je e-mailem. To nie jest decyzja którą się podejmuje nachylając się nad monitorem. Na razie nic nie dotarło. W sumie to i tak nic tam nie było odkrywczego i pewnie będziemy wkład obudowywać samodzielnie. Tym bardziej, że ceny obudów wcale takie delikatne nie były.

 

 


Odbyliśmy konsultację ze znajomym prawnikiem w sprawie naszego dachu. Okazało się, że musimy najpierw wezwać majstra do ostatecznego usunięcia usterek dachu. Dopiero wtedy gdy tych usterek nie usunie możemy odstąpić od umowy, zlecić prace komu innemu i żadać odszkodowania. Prawo jest prawem - pismo juz posłaliśmy, terminy też w nim wyznaczone, a tu pogoda nam płata psikusy. Śnieg i zimno niestety przedłużają termin naszego ultimatum. I chociaż nie spodziewam się jakiejkolwiek reakcji ze strony majstra, to dobrze by było już to zakończyć.

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia

Gość
Add a comment...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...