"Z motyką na słońce" - czyli koszyczek Rydzów
Wszystko jest względne. A najbardziej pojęcie czasu na budowie....
Etap styropianu mamy praktycznie za sobą. Podczas mojej kilkudniowej nieobecności, Patrycja razem z Teściem uporządkowali większość parteru i ułożyli styropian gdzie się tylko dało. Po moim powrocie zostało tylko rozprowadzenie przewodów i ułożenie ostatniej warstwy na gotowo. Wczorajszy dzień upłynął na różnych "dłubaninkach" - a to trochę styropianu pod wodomierzem, a to rura z powietrzem przechodząca przez strop na piętro, przepusty kablowe i masa innych drobiazgów. No i dogrywanie dostaw materiałów bo dziś mają ruszyć wylewki. Włókna do wylewek załatwił mi rafslusarczyk w dobrej cenie, siatki zbrojące (też w okazyjnej cenie) dla odmiany załatwia wylewkarz. Dostawę piachu dogadałem na dopołudnia. Cement popołudniu. Miejsce na piach przygotowane, co do miejsca pod cement to wpadłem na szatański pomysł i wcisnąłem hurtowni w ramach zwrotu całą paletę betonu komórkowego grubości 24 cm, którego u nas już napewno nie wykorzystamy - i miejsce się znalazło
Pierwsza pojawiła się fura z piachem. Przyjechał wielki skład z naczepą - na szczęście kierowca był "kumaty" i po chwili manewrowania przystąpił do rozładunku. Przywiózł tego piachu 28 ton, a że poprzednie dostawy miałem zwykłym kamazem, więc tym razem wielkość kupki piachu jest naprawdę imponująca.
Piasek na wylewki
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/242.jpg
Godzinkę później przyjechał cement - 4 palety, łącznie 5600kg. Jak założyłem, tak zrobiłem - najpierw "sprzedałem" na samochód zalegające mi bloczki, a potem przystąpiliśmy do rozładunku. W jego trakcie zdarzył się mały wypadek, którego jestem ofiarą. Ustawiałem widły HDSa pod paletą gdy nagle poczułem, że coś upadło mi na głowę . Sięgam ręką, sprawdzam i czuję coś lepkiego.... Wielki glut brudnego smaru spadł mi prosto we włosy - ohydne uczucie. Jakby mi na głowę kondor narobił . Dokończyliśmy rozładunek i pojechałem do domu coś z tym zrobić. Dzisiaj już jako tako wyglądam, ale jeszcze włosy mam o zapachu towotu.
Jak już cała akcja z dostawami materiału się zakończyła zadzwoniłem do wykonawcy wylewek by potwierdzić jego dzisiejszy przyjazd. No i się srodze rozczarowałem - "wie pan, robota mi się przeciągnęła, poza tym strzeliło łożysko w maszynie, i będę mógł być dopiero za parę dni, środa - czwartek to dobry termin będzie." Nie wytrzymałem i mu nabluzgałem. Facet się pogubił, przepraszał, i takie tam bla bla bla. Ma zadzwonić jak tylko maszyna będzie zrobiona. Niby nic się wielkiego nie stało, ale wkurza mnie ignorancja ludzi. Wystarczył przecież jeden telefon i atmosfera byłaby lżejsza.
Na osłodę po południu odbyło się pierwsze palenie w piecu! Jakie to miłe uczucie wejść do domu i dotknąć w nim czegoś ciepłego - w tym przypadku chodzi o kaloryfery . Piec na razie jeszcze ciągle bez komina, który uparcie jedzie i dojechać nie może (za co duże brawa dla firmy Vaillant) . Ale podobno już w środę ma być u mnie i wtedy chyba już temat instalacji CO będziemy mogli uznać za zakończony. Chciałbym juz ten etap mieć za sobą - zalać rurki jastrychem i przystąpić do wykańczania poszczególnych pomieszczeń.
A tak wygląda przyłącze wody zaraz za wodomierzem. Rafslusarczyk zalecił założenie reduktora by uniknąć skoków ciśnienia w instalacji. Faktycznie po założeniu widać wyraźnie, że ciśnienie w sieci lubi "wariować" - wskazówka na manometrze cały czas wędruje w górę i w dół. A za samoczyszczącym filtrem mechanicznym i reduktorem jest już stabilnie - zresztą chyba po to była cała ta robota
Wodomierz, filtr i reduktor
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/243.jpg
Po okresie błędów i wypaczeń wróciliśmy z realizacją naszej kuchni do firmy wybranej już w pierwszym castingu. Krótki i burzliwy romans z firmą BlackRedWhite prysnął jak bańka mydlana po porównaniu jakości i ceny. Obecnie jeszcze "docieramy" nasz projekt kuchni w dziale Wnętrza - dzięki temu dostaliśmy kilka cennych uwag, które staramy się wykorzystać w dalszym poprawianiu projektu mebli.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia