"Z motyką na słońce" - czyli koszyczek Rydzów
No i stało się....
Spaliła mi się "markowa" szlifierka firmy Toya. Skracałem drzwi do kotłowni i już miałem kończyć a tu nagle trrrach - sprzęt znacznie zwolnił, zaczął jednocześnie kopcić i świecić . Gdy wyłączyłem prąd czynna pozostała tylko funkcja kopcenia. Na szczęście była na budowie rezerwowa Makita więc robotę dokończyłem.
Akcja z drzwiami wywołana została naszymi wczorajszymi decyzjami. Wpuszczamy ekipę do karton-gipsów i trzeba było uprzątnąć wszystko co tylko da się zepsuć poza zasięg ich wzroku. Ponieważ kotłownia była jedynym pomieszczeniem które była szansa zamknąć trzeba było stoczyć walkę z drzwiami.
Podczas tournee po sklepach zamówiliśmy wannę i umywalkę do łazienki oraz zrobiliśmy podejście do wyposażenia kuchni. po wielu rodzinnych naradach, oglądaniu folderów, grzebaniu w necie i marudzeniu sprzedawcom w sklepach wybraliśmy zestaw gratów do naszej kuchni.
Największy problem mieliśmy z płytą gazową - uparliśmy się na ruszty żeliwne. Te emaliowane druty na większości kuchenek wyglądają tak jakoś nieciekawie. Za całość wyposażenia kuchni (piekarnik, mikrofala, płyta gazowa, zmywarka, lodówka i okap) z dowozem do domu sklep nam zaproponował całkiem fajną cenę + jeszcze jakiś mały upuścik "motywacyjny". Porównałem te ceny z internetowym topmarketem i wychodzi że bardzo z nas nie chcą zedrzeć - różnica na początku wyszła mi 1200 złociszy, ale za każdy "klocek" liczą sobie 140 zł . Po zsumowaniu bilansu zysków i strat chyba wolę kupić w sklepie tradycyjnym - przywiozą, wniosą, reklamacje na miejscu... ja to chyba dziwak jestem
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia