"Z motyką na słońce" - czyli koszyczek Rydzów
Tak się zajęliśmy opieką nad maluchami, że prace na budowie odeszły na kilka dni na drugi plan. Jak to mówią wszyscy hodowcy - to lepsze niż telewizja. I mają dużo racji. A my tym bardziej jesteśmy rozdarci bo od soboty trwa nasz ulubiony serial telewizyjny - Tour de France. Co roku w tym czasie siedzimy przed tv i kibicujemy.
Ale ponieważ rodzina "puchnie" w oczach trzeba pogonić fachowców, by było się gdzie przenieść.
Kafelkarze mieli ruszyć z pracami od wtorku, ale jakoś im nie wyszło . Wczoraj wieczorem zadzwonili, że dotrą albo w piątek, albo w poniedziałek. Czyli od poniedziałku będą dalej pracowali - ale zastrzegłem sobie, że juz ich nigdzie nie wypuszczę póki nie skończą. Albo kasa za robotę przejdzie im koło nosa. Jesteśmy na nich troszkę cięci bo po tym co widzieliśmy u znajomych i po opiniach innych ludzi u których robili spodziewaliśmy się może nie cudów, ale chociaż pracy bez potknięć. A robią takie błędy, że ręce opadają. Oczywiście poprawiają to co jest źle, ale jakiś taki niesmak pozostaje.
A nasz "chłopak od brudnej roboty" ten tydzień ma wolne bo musiał wyjechać. Kafle w kotłowni mimo, ze kupione po 15 zł w markecie i są nieco krzywe układa tak, że nie ma na razie żadnych uwag. A i robocizna jego znacznie tańsza.... ehhhh....
Nic to - jakoś "przemęczymy" tych naszych kafelkarzy - będą poprawiać do skutku.
W piątek mamy ponownie na placu boju Rafslusarczyka. Ma dokończyć sprawy kotłowniane - montaż komina, podłączenie zasobnika cwu i przesunięcie "oczka" wodno-kanalizacyjnego w kuchni bo się za zmywarką nie zmieści. Wczoraj dzwonił potwierdzić - komin jest, a pozostałe graty to drobiazgi. Więc w przyszłym tygodniu będziemy szczęśliwymi posiadaczami ciepłej wody na budowie :)
Wczoraj zabraliśmy się z teściem za wykonywanie górnej części obudowy kominka - tej z karton-gipsu. Dzisiaj dokupię wełnę "kominkową" i będziemy dalej majstrować.
A jak skończymy obudowę zabieramy się za główne wyzwanie - schody. Dojechały nam już najważniejsze maszyny (które i tak bym kupił - a tak wrzucę je w koszty domu w rubrykę "schody" :) ) - spawarka mig i piła taśmowa do metalu. Wstępna koncepcja konstrukcji juz jest. Znajomy nam się zadeklarował z pomocą przy malowaniu proszkowym całej konstrukcji - niestety okazało się, że będziemy musieli poszukać kogoś z większa komorą lakierniczą, bo ta jego ciut za mała będzie. Drewno na stopnice już leży i czeka na dokładne wymiary przyszłych schodów. Jak wszystko pójdzie dobrze - pozostaje kupić materiał i od przyszłego tygodnia powinniśmy zacząć zabawę.
Dotarł wczoraj do nas rachunek z firmy SITA - za wywóz gruzownika z papą. Obawiałem się, że potraktują papę jako odpady szkodliwe i pójdą do utylizacji (za odpowiednią kwotę oczywiście) - a tu pełne zaskoczenie na plus. 250 złociszy za wywóz gruzownika pełnego papy zdartej z dachu i wszelakiego upierdliwego "syfu" który nam zalegał dookoła domu. No a jak temat dachu - dzwoniłem do mecenasa który prowadzi nam sprawę. Sędzia który się tym zajmuje jest na urlopie, ale jest duża szansa, że wejdziemy na wokandę jeszcze w wakacje. Nie wiem czy to dobry termin czy nie, ale chociaż coś się zacznie dziać. Psychicznie jesteśmy nastawieni na długą i upierdliwą drogę przez mękę - ale pajacowi nie dopuścimy
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia