"Z motyką na słońce" - czyli koszyczek Rydzów
Pogoda taka fajna - 35 stopni, auto bez klimy, więc dlaczego by sobie nie pojeździć i postać w korkach? A wszystko przez płytkarzy. Wczoraj rano zawiozłem ostatnie płytki "kominkowe" do pocięcia i zeszlifowania krawędzi. Już przy odbiorze okazało się, że zabrakło jednej płytki.... którą oczywiście musiałem dowieźć. Jak ją dowiozłem na budowę już dociętą, to się okazało, że tamte wcześniej odebrane nie trzymają wymiaru bagatela - o 4 cm. Na szczęście jeszcze z odpadów dało się wybrać takie kawałki z których te elementy można będzie wyciąć jeszcze raz i znowu kurs do szlifierni. Panowie byli wyrozumiali i tym razem mnie nie skasowali za usługę - choć to nie była ich wina tylko płytkarzy (zachował się dowód rzeczowy w postaci rozpiski jaka płytka jaki ma mieć wymiar). Koniec końców - lekko usmażony i ugotowany - dowiozłem wszystkie elementy i obudowa została ukończona. Teraz płytkarze pojechali na urlop. Spotkamy się jak już będziemy mieli obsadzone drzwi i pomalowane ściany żeby dołożyli nam brakujące przy futrynach cokoliki i drugi raz zafugowali podłogi.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia