Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    115
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    1 106

Dziennik Alicjanki


Alicjanka

1 516 wyświetleń

Od ostatniego postu minęło 9 miesięcy! To prawie jak ciąża! No i na szczęście w tym czasie coś się urodziło, o czym mogę napisać. Dziś będzie o rzeczy najwcześniejszej czyli trawie.

 

 


Jak pisałam wcześniej, posiadanie normalnego trawnika było moim marzeniem od początku budowy. Mam kremowego psa (golden retriever), gliniastą działkę i brak odprowadzenia wody, tak więc brak zagospodarowania terenu oznaczał WIECZNE błoto, wnoszone do domu. Po dwóch latach mieszkania trawnik stał się moją obsesją, co było dużą próbą dla mojego męża. Tymczasem postawa mojego męża ("wszystko trzeba zrobić wtedy gdy jest na to odpowiednia pora. Raz a porządnie") doprowadzała mnie do rozstroju nerwowego BO SAMA WIDZIAŁAM, ŻE LUDZIE POTRAFIĄ BUDOWAĆ DOM MAJĄC TRAWNIK W OGRÓDKU! Mój szanowny zdawał się tego nie widzieć.

 

 


Tej wiosny straliśmy się na temat trawnika ponownie - tym razem postawiłam sprawę na ostrzu noża. Niestety we właściwym czasie, czyli wczesną wiosną mieliśmy komunię starszej córki, oraz związane z tym zakupy oświetlenia do domu (jeszcze przed podniesieniem VATu!!!). Sprawa wróciła zatem w czerwcu. Po pierwsze pamiętając, że byliśmy najniżej położoną posesją w okolicy, zdecydowaliśmy podnieść działkę. Niestety odbyło się to jak zwykle kosztem czegoś. Budując dom zakładaliśmy, że zostaniemy na zastanym poziomie działki. Niestety tylko my tak założyliśmy. W okolicy powstał kolejny dom, podniesiony o jakieś 1,5m, a właściciel kolejnej działki (naprzeciw nas przez drogę), zapowiedział, że też podniesie się o conajmniej metr. Naturalny spływ wód opadowych przebiega przez jego działkę (za nim jest rów melioracyjny), więc dla nas oznaczało to wyrok: zlew wód z okolicy. Wyjściem mogło być wyniesienie działki ponad poziom drogi, która między nami przebiega, tak aby wody spływały do rowu mel. właśnie drogą. Ale, musieliśmy poświęcić pół wysokości podmurówki. Oryginalnie miała ona cztery cegiełki wysokości, po podniesieniu działki ma tylko dwie. Niestety optycznie dom stracił

 

 


Decydując się, że nie chcemy stracić kolejnego sezonu letniego, zabraliśmy się za trawnik w czerwcu. Rzrównaliśmy górę humusu wygarniętego przed budową spod domu (18 wywrotek!!!! - conajmniej 5 tys zł na plus!!!). Dowieźliśmy jeszcze 10 wywrotek. No i ponieważ mój mąż lubi wszystko zrobić własnymi rękami (pamiętacie nasze malowanie ścian po pracy przez ileś tygodni dwa lata temu...?) - wyrównywaliśmy ziemię grabkami po pracy codziennie przez kilka tygodni. Miało to również na celu wybranie wszystkich kamieni, których było - za przeproszeniem - OD CHOLERY!!! Tak więc grabiąc codziennie, oserwowaliśmy zachowanie powierzchni w czasie deszczu. Każdy taki deszcz okraszony było dyskusją w którą stronę woda spływa, gdzie robią się kałuże i gdzie zatem należy dosypać. Założeniem było takie usypanie spadków, żeby odprowadzić wodę od domu. Jeśli będzie stać, niech stoi przy płocie. Po kilku tygodniach grabienia, nie miałam już ochoty patrzeć na działkę (1600m2 ogrodu!!!!). Wreszcie przyszedł czas na siew! Na szczęście dla nas wiosna była długo zimna i wilgotna, dzieki czemu udało nam się tą trawę wyhodować. Lipiec też był wilgotny, co ma duże znaczenie, bo powierzchnia trawy spora, a my posiadamy tylko wodę miejską. Codzienne podlewanie kosztowało by nas sporo!

 

 


Pierwsze koszenie (moimi własnymi rękami!) było przy pomocy kosiarki sąsiadów. Kolejne dwa zresztą też. Niestety trzylenia kosiarka nie wytrzymała obrabiania dwóch działek po 1600m i padła. W tym momencie nastąpił lekki zgrzyt między nami a sąsiadami. Natychmiast kupiliśmy zatem własną kosiarkę (50cm szerokości koszenia, 5 KM mocy, 1250zł w Makro), aby obrabiała obie działki w czasie naprawy kosiarki sąsiedzkiej. Straty pieniężne wyrównaliśmy w naturze, kupując sąsiadom krzewy i drzewka i zapas nawozu do trawnika, albowiem sąsiad honorny jest - kasy nie chciał. Stosunki wróciły do b. dobrych.

 

 


Książkę można by napisać o takim sadzeniu drzewek, żeby człowiek nie zgłupiał przy ich obkaszaniu! Ponieważ tak się cieszę że wreszcie trawnik mam, moją ulubioną czynnością jest jego koszenie!!! Jest to absolutnie czysta radość gwarantowanego, nieprzerwanego, trzygodzinnego chodzenia po działce, wąchania zapachu swieżo skoszonej trawy, wyrzucania kilkudziesięcu koszy z trawą do kompostownika, czyli w skrócie tzw czynnego wypoczynku! Trawnik po skoszeniu wygląda fantastycznie!

 

 


Oczywiście każdy kto ma trawnik wie, jakim problemem jest zagospodarowanie skoszonej trawy. Tym którzy trawnik chcą mieć radzę przewidzenie w planach ogrodu kompostownika! Okoliczni mieszkańcy, którzy tego nie przewidzieli, wyrzucają skoszoną trawę wzdłuż dróg, na łąki i inne tym podobne nieużytki. Kończy się to gniciem tejże trawy zwdłuż dróg i niezbyt miłym zapachem, a także koniecznością kombinowania (kilkadziesiąt razy trzeba ten kosz wynieść na łąkę i opróżnić. I tak raz w tygodniu.) My którzy kompostownik mamy, mieścimy całe koszenie właśnie w nim. Potem deszcze ubijają tąże trawę tak, że zajmuje połowę kompostowanika. A potem, gdy cokolwiek sadzimy, wybieramy kompost od spodu i wrzucamy w dołek pod roślinkę. Część też rozłożyliśmy jesienią wokół krzaków jerzyn. Słowem - głosuję ZA posiadaniem kompostownika!

 

 


Kosiarka - okazuje się ma też zalety odkurzacza ogrodowego. Ponieważ mieszkamy przy lesie, mamy jesienią ogromnie dużo liści na działce. Moja sąsiadka wymyśliła zatem zbieranie liści kosiarką. Jest to znacznie szybsze i łatwiejsze i niż grabienie całej działki i znoszene liści rękoma. Zatem ostatni raz widziano mnie z kosiarką na działce w listopadzie... (oczywiście późną jesienią kosiarkę ustawia się na najwyższym poziomie cm, a ponieważ trawa ledwo rośnie, faktycznie tyko "odkurza się" liście).

 

 


Z całej tej sytuacji najśmieszniejsze jest, że w mojej bezpośredniej okolicy działki są bardzo duże, a trawę koszą tylko kobiety. Jedna - bo jej mąż pracuje za granicą, a dwie (sąsiadka i ja) bo lubią i "nikt tak dobrze nie obkosi tych cholernych drzewek jak ja". Mój mąż zatem przy każdej okazji chwali się gościom, że w naszej okolicy jest taki zwyczaj, że trawę koszą kobiety...

 

 


Zdjęcia domu z trawką, choć kiepskiej rozdzielczości, można zobaczyć na stronie: http://www.muratordom.pl/9008_9113.htm" rel="external nofollow">http://www.muratordom.pl/9008_9113.htm

 

 


Więcej zdjęć wkrótce, albowiem ma do opowiedzenia jeszcze historię drugiej łazienki i płotu kutego. Oczywiście jak zwykle z przygodami...

 


cdn

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia

Gość
Add a comment...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...