"Z motyką na słońce" - czyli koszyczek Rydzów
Piszę znacznie rzadziej.... - dziennik znalazłem pod koniec trzeciej strony . Tak daleko jeszcze nie spadłem
Na początek pochwalę się dokończonym dziełem w postacie regału który zmontowałem na warsztacie:
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/470.jpg
Po zużyciu trzech puszek farby i trzech godzinnych podejściach rozdzielonych przerwami
na schnięcie lakieru całość nadawała się poskładania. Regał dostał nowe życie - a jest niewiele
młodszy ode mnie - został kupiony w 1972 roku . Przez ten czas dzielnie służył w rodzinie,
a ostatnie 3 lata leżał w częściach i czekał na poskładanie w nowym domku.
Tanim kosztem zyskałem masę miejsca - 60 cm głębokości półek i 2,4 m wysokości całej konstrukcji.
Teraz jeszcze muszę się przekopać przez wszystkie graty porozwalane po całym domu, posortować je,
popakować i stopniowo zamieszkać nowy mebel
I to właściwie tyle z nowości w domu . Za to przed domem udało nam się ogarnąć część garaży.
Ponad tydzień roboty zajęło nam przygotowanie szalunku pod nowy fundament garażowy.
Zaczęło się od zabawy w geodetę, bo garaże stoją w sposób nic nie mający wspólnego z właściwymi
granicami działki. Po kilku godzinach latania z kłębkiem sznurka, taśmami mierniczymi i jeszcze
kilkoma pomocnymi drobiazgami udało nam się wyznaczyć narożniki przyszłego fundamenciku.
Dzięki oddelegowaniu do prac ziemnych dodatkowego pracownika całość dość sprawnie posuwała
się do przodu. Najgorsze było skuwanie i kawałkowanie starych wylewek i fundamentów. Koniec
końców się udało i jeszcze nawet dorzuciliśmy tam do środka conieco z pobudowlanych gruzów
które nadal zalegają dookoła domu. Popękane pustaki stropowe terriva i porotherm bardzo szybko
pomogły zapełnić większe dołki w szalunku.
Przed zalewaniem fundamentów:
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/468.jpg
Straszny problem miałem z ilością potrzebnego betonu . Zamówię za dużo - trzeba będzie
gdzieś wylać i się zmarnuje. A jak będzie za mało - za dowózkę zapłacę potworne pieniądze.
Nie wiadomo ile betonu ucieknie pomiędzy kamienie gruzowiska.... Zaryzykowałem i zamówiłem 6 m3.
Człowiek który przyjechał gruchą z pompą popatrzył na nasz fundament i pokręcił głową.
"Mało będzie" - skwitował.
Ale potem miał inne problemy na głowie niż rozmyślanie nad tym czy wystarczy. Wyjaśniłem mu,
że ma do czynienia z początkującymi "zalewaczami" . W składzie byłem ja, Patrycja, teść i Kaziu,
który najgorszą cześć roboty do tej pory wykonał. Największe zdumienie wywołała osoba Patrycji.
"To pani będzie przy tym robić?" . Był nieco zdumiony... ale jakoś to przełknął .
Zaczęło się zalewanie. Powiem tylko tak w skrócie - ciężko było jak cholera. Dwie osoby
rozgarniały beton podawany pompą, a dwie zasuwały z metalową cholernie ciężka belką
i zacierały płaszczyznę na gotowo. Po półtorej godzinie roboty było po wszystkim. Po nas także
Fundament tuz po zalaniu:
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/469.jpg
A beton.... Cóż, po zalaniu całej wylewki pozostały nam do wykorzystania dwie taczki które pozostały
wewnątrz pompy . I to tyle strat. Dochodziliśmy do siebie po tej wylewce kilka dni.
Udało się ją wykonać w ostatnim dniu normalnej pogody. Już następnego dnia cały czas lało
(odpadło polewanie wylewki;) ), zrobiło się zimno i nieprzyjemnie.
Kilka dni temu przyjechały garaże. Ekipa w ciągu 4 godzin zmontowała nam komplecik złożony z 5 sztuk.
Wygląda to równo i schludnie. Szkoda, że nie mogliśmy zrealizować całości przedsięwzięcia
za jednym razem - no ale 16 blaszaków to jednak spory wydatek.
Na wiosnę robimy kolejne 7 sztuk i bramę wjazdową. Wtedy zacznie to wyglądać ładnie,
a jednocześnie pozbędziemy się garaży stojących bezpośrednio przed domem.
Wrócą na koniec do wątku prawniczego, który ostatnimi czasy przewija się w naszym dzienniku.
Budowlaniec nie przystąpił jednak do podpisania ugody, więc widoki na kasę nieco się odwleką.
Postępowanie windykacyjne pewnie nieco potrwa. Ale cóż - jego wola.
Mamy tylko dylemat czy iść z tym do komornika czy dać to firmie windykacyjnej.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia