"Z motyką na słońce" - czyli koszyczek Rydzów
Nawet nie zauważyłem kiedy a tu znienacka......
...stuknęło 50.000 wyświetleń dziennika .
Wszystkim odwiedzającym i czytającym dziękuję i zapewniam, ze to jeszcze nie koniec
Nie koniec dlatego bo choć budowa formalnie skończona to jednak naprawdę dużo jeszcze zostało do zrobienia,
a proza życia w postaci braku kasy brutalnie daje o sobie znać każdego miesiąca.
Ale pociągnęło pesymizmem..... - żeby nie zdołować czytających i siebie samego może od dziś będe pisał tylko
o optymistycznych wydarzeniach .
No to jedziemy! W piątek zadzwonił do nas wujo - drwal (ten wirtuoz od wycinki naszych drzew) i kazał szykować na
sobotę przyczepkę bo "trochę drewna będzie do wzięcia". Całe szczęście w czwartek auto w końcu odebraliśmy od
mechanika - więc zapiąłem przyczepkę i pojechaliśmy. To "trochę" okazało się być dużo. Tak wyglądała przyczepka
po załadowaniu:
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/471.jpg
Zrobiliśmy cztery kursy - na oko wyszło tego ok 5 m3 drewna niezłego gatunku - pomiesznej olchy z akacją i brzozą :) .
Niestety wszystko świeże - ale za całość zapłaciłem 50 pln - czyli po 10 zł/m3. :) :) :)
Taniej się nie da - tylko gdzie ja to poukładam .
Na razie leży wywalone w jednym miejscu i pomału to kawałkujemy i rąbiemy - a właściwie Teść rąbie.
To drewno poleży sobie do przyszłego sezonu napewno, a my nadszarpniemy "żelazne zapasy" kupione 2 lata temu.
Pogoda sprzyja korzystaniu z kominka - grzejemy właściwie "na okrągło" przy wkładzie skręconym na maksa. Mankamentem
takiego palenia jest to, ze praktycznie ognia nie widać, bo szyba jest okrutnie zakopcona. Zaletą - to, że nadal piec
stanowi dekorację w kotłowni służącą tylko do grzania ciepłej wody:)
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia