"Z motyką na słońce" - czyli koszyczek Rydzów
Rzadko zaglądam ostatnio, ale niestety brak czasu nie pozwala na więcej
Dziś będzie o wrażeniach kominkowych. Jakiś tydzień temu wygasiliśmy w kominku i po wygarnięciu popiołu tak mnie tknęło, żeby nie rozpalać tylko zajrzeć do wyczystki. Otworzyłem drzwiczki i wysypało się masę takiego czarnego spieku - było go w sumie do wysokości ponad drzwiczki wyczystki. Wybieranie tego zajęło mi dobre pół godzinki i zebrałem pełne wiadro - jakieś 12 litrów tego świństwa. Szok!. Większości miała konsystencję kryształów wielkości takiej grubej kaszy, ale zdarzały się kawałki wielkości hm... sporo większej. Po wybraniu całości dokonałem oddolnej inspekcji wnętrza komina przy pomocy latarki i lusterka . Wygląda to nieźle, choć na ścianach powyżej wlotu od strony wkładu kominkowego widać sporo nalotu. Miejscami właśnie w formie takich grubszych kawałków. Coś mi mówi, że na wiosnę musowo sobie musze zafundować wycior kominiarski i pobawić się w wielkie czyszczenie.
Zastanawiam się tylko jak przeczyścić rurę łączącą wkład z kominem? Jedyna rozsądna koncepcja to czyszczenie od dołu z wykorzystaniem starej sprężyny hydraulicznej (jest dość sztywna a jednocześnie elastyczna) i umocowanie na jej końcu szczotki o odpowiedniej do rury średnicy. Innych pomysłów na ten kawałek nie mam.
Pogoda sprzyja więc cały czas "jedziemy" na kominku. Spalanie to tak ok. 1,5 metra miesięcznie.
Innych newsów ma rydzowym froncie brak - żyjemy sobie spokojnie i czekamy na jakiś zastrzyk gotówki, żeby cokolwiek pchnąć do przodu. Jak juz było nieźle i planowaliśmy nawet zrobienie barierki do schodów - to się auto popsuło i trzeba było kasę na naprawę wywalić .
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia