"Z motyką na słońce" - czyli koszyczek Rydzów
Wczoraj "wziąłem i pękłem" - włączyłem piec. Wszedłem do kotłowni, przekręciłem pokrętło od grzania, ustawiłem żądaną temperaturę na piecu i.... nic się nie stało . Piec nie ruszył. Poczłapałem na górę do sterownika i wszystko się wyjaśniło. Piec nie ruszył no bo praktycznie nie miał prawa tego zrobić - temperatura wewnątrz dzięki Tarnavie utrzymuje się na poziomie 23-24 stopnie. Wieczorem - gdy temperatura zaczęła spadać piec włączył się chyba kilka razy bo grzejniki były letnie. Dzisiaj znowu stoi Oj... panowie z gazowni się nie cieszą
Dla odmiany wczoraj w nocy zaczęło sypać śniegiem. I sypie cały czas. Po pracy urządziłem sobie akcję "szuflowanie" - odśnieżyłem wjazd i okolice bramy. Potem przez godzinę latałem z łopatą i usypywałem wielką kupę śniegu - dziecko moje sobie zażyczyło prywatną górkę do zjeżdżania. Ręce mnie trochę bola, ale niespodzianka na rano bezcenna .
Dojrzewamy w końcu do wykonania barierki schodów. W sobotę nawet zaliczyliśmy odwiedziny w hurtowni w poszukiwaniu materiałów nam do tego niezbędnych. Jeszcze mały zastrzyk gotówki i będzie można zaczynać.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia