Kk+ak
12 lipca 2003
Na razie niewiele się dzieje. Robotnicy wykopali rowki pod ławy fundamentowe. Wreszcie zobaczyłem ile działki tak naprawdę nasz dom zajmie. Okazało się że jest mniejszy niż nam się na początku wydawało. Uff. Baliśmy się, że to co na planie zagospodarowania wygląda sensowenie, w rzeczywistości okaże się kobyłą. Ale teraz mam zupełnie inne wrażenie. Niektóre pomieszczenia zasypane górami ziemi wydają się podejrzanie małe. Dom ma mieć po 100 metrów na parterze i na pięrze, więc w żaden sposób za mały go uznać nie można.
Cały czas liczę i liczę ile ten dom będzie kosztował w stanie surowym zamkniętym (z dachem i oknami). Na razie wychodzi mi 190 tys + margines bezpieczeństwa 30 tys = 220 tys. Wiem wiem, mistrzowie taniego budowania za tą cenę pewnie stawiają domy pod klucz. Ale ja nic na budowie nie robię sam. Wolę w tym czasie zarabiać, a robotę zostawić "fachowcom".
To było w sobotę, a dziś jest niedziela i właśnie jadę na spotkanie techniczne wykonawcy z inspektorem nadzoru, którym jest moja mama. Gwałtu na projekcie ciąg dalszy.
Przed rozpoczęciem budowy wyobrażałem sobie, że projekt (indywidualny, robiony przez znajomą) przed budową zostanie dopieszczony w najdrobniejszym szczególe, tak żeby w jej trakcie nic już nie zmieniać. Chyba nie jest to możliwe. Nie licząc poprawek kilku błędów w projekcie, po zapoznaniu się z kosztami materiałów pojawiły się kolejne elementy wymagające korekty i zmiany. Jak na razie bryła się nie zmienia, a zmieniają się tylko rozwiązania technologiczne.
No idę, bo zaczną beze mnie.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia