Kk+ak
24 lipca 2003
Działka leży odłogiem. Ławy wiążą i wiążą. Niedługo zawiążą jakiś związek, może zawodowy... Rozmawiałem wczoraj ze znajomą, która też dom buduje. Powiedziała mi - Boże, jak ja bym chciała, żeby Ci robotnicy sobie już poszli i żebym ich więcej na oczy nie widziałą. Musiałem jej odpowiedzieć, że ja marzę, żeby do mnie wreszcie przyszli i zaczęli murować! Cały czas czekam, aż cośtam gdzieś skończą i przylezą robić do mnie. Czekają już na nich bloczki betonowe. Kilka batalionów ustawionych pod linią płotu gotowych do boju. Jakie to cholerstwo ciężkie, wziąłem dwa takie bloczki + deseczkę, żeby żonie zrobić ławeczkę pod krzaczkiem i strasznie się spociłem. Murarzem to ja raczej nie chciałbym być.
Dziś dokonałem najlepszego zakupu w historii budowy! Wcześniejsze zakupy wpędzały mnie raczej w rosnące przygnębienie i doły egzystencjalne. A to stos zardzewiałego żelastwa za 900 zł, a to rolka folii za 100 zł (matko! - za to można zjeść pyszny obiad we dwoje we włoskiej knajpce!), albo jeszcze gorzej - wywrotka piasku za 350 zł. Boże, jak mnie ten piasek dobił! Wiślak - sortowany - jego psia maź - do murowania. Zamówiłem "jedną Tatrę" sortowanego. Czyli 10 m3. Miało to kosztować 350 zł, więc wyobrażałem sobie, że będą to jakieś ogromne ilości i jak facet to zrzuci to zasypie mi z pół działki i stworzy na niej rajską plażę. No więc przyjechał, zrzucił - a tu taka kupka piasku - w sumie niewielka. No fakt, że niby drobny i tego ten, ale żesz ty kurde - 350 zł. Jak się bawiłem w piaskownicy nigdy mi nawet do głowy nie przyszło, że się tarzam w takiej kasie! Ale z drugiej strony każde takie pareset złotych dostarcza niezłej rozrywki. Każdy z tych usługodawców odstawia swój mały szoł i nawet o tym nie wie. Przyjeżdża na budowę ze swoim majdanem, częśto dość dziwnym, robi swoje i odjeżdża, a ja mam ubaw. Na przykład ten od piasku. Przyjechał wywrotką, wtoczył się na działkę i wychyla się do mnie przez okienko. Obok jego głowy pojawia się głowa jamnika. Facet do mnie mówi, a jamnik też. Hau hau hau - ujada. Wywrota furczy. Nagle niewiadomo skąd pojawia się tzw. dziadek. Każda ciężarówka oprócz kierowcy ma też dziadka. I nie jest to bynajmniej nazwa części mechanicznej. Żywy dziadek. Zasuszony zwykle żulik o skórze zesmaganej słońcem alkoholem i cholera wie czym jeszcze. Nie wiem gdzie w ciężarówce jest miejsce na dziadka... Na pace? Na dachu szoferki ? W podwoziu? Skądś ten dziadek wyskakuje i zaczyna robić swoje nie odzywając się przy tym jednym słowem. Dziadek od piaskownika zwinął jakąś płachtę, poruszył jakąś wajchą. Piasek się wysypał, a dziadek zniknął. Kierowca otworzył drzwiczki. Głowa jamnika tym razem pojawiła się koło stóp kierowcy. Pieniądze chciałem dać jamnikowi, ale nie wziął (chiba tresowany - łod łobcych nie bierze). No to dałem piaskownikowi. Wziął i pojechał.
Albo potem hydrauliki - płacę parę stówek i kolejny szoł. Trochę nie zamierzony i w dodatku w stylu sado-maso. Przez 3 godziny patrzyłem jak ich czerwone mrówki gryzą. Najbardziej nieswojo czułem się, jak ze studzienki wodomierzowej pomocnik hydraulika krzyczał - Tata, no dawaj tą wiertarkę, bo mnie strasznie gryzą!
No dobra, a teraz opowiem, cóż to za udany zakup, który dziś zrobiłem.
No więc kupiłem wąż ogrodowy z końcówką pistoletową. Mówię wam, co za radość! Pryskałem się tą wodą chyba z godzinę. Ostatnio bawiłem się szlauchem chyba na wakacjach u babci w 4-tej klasie podstawówki! Zapomniałem, że na świecie istnieją takie przyjemności! Niby kupiłem go, żeby polewać fundamenty. No i polewałem... Najpierw fundamenty, potem trochę ojca, potem strzelałem sobie do tej cholernej kupy piasku za 400 zł. Potem bawiłem się w deszcz, fontannę, sprawdzałem zasięg, rozrzut - ale fajnie było! Jutro chyba zabiorę na działkę żonę i trochę ją popolewam - dziewczyny to lubią (fajnie piszczą wtedy).
Dopiero teraz do mnie dotarło, że za rok, no może za dwa, będę miał piękny ogród i będę się w nim pryskał z całą rodzinką. Ach życie jest piękne. Mówie wam, kupcie sobie działkę i wąż!
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia