Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    29
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    106

Kk+ak


mieczotronix

725 wyświetleń

31 lipca 2003

No strasznie te moje robotniki migające się jakieś są.

Jak jeżdżę na działkę polewać żonkę ze szlaucha (spodobało się jej – no i mi oczywiście ), to spoglądam na budowę-rówieśniczkę, która zaczęła się dwa dni przed moją. No więc, gdy spoglądam w jej stronę jadąc szosą obok, moja żona od razu mówi

– Nie denerwuj się, jak u nas zaczną, to też szybko pójdzie.

No dobra, dobra, ale ja się przecież nie denerwuję! NIE de-ner-wu-ję-się. niedenerwuję! A jeśli już, to przecież nie budową! Skąd? Niby co takiego denerwującego ma być w budowie?

No dobra, żony nie oszukam, nie będę się denerwował. Tylko jak tu kurcze mam się nie denerwować, jak tam stoją już w 2/3 ściany parteru. A u mnie? U mnie tylko same ławy! No dobra. W końcu mogę na to spojrzeć inaczej. No bo jakie solidne i okazałe te nasze ławy! Wypasione, wyleżane pod kołderką z folii i wypoczęte na lipcowym słonku. Popryskane ze szlauchiczka. Ach! Będą takie silne i jędrne, że będziemy się do nich z żoną tulić w chwili zwątpienia. Napewno się przydadzą,

bo też walkę ze zwątpieniem musiałem już stoczyć. Zaczęło się w środę:

 

Środa

Bo i to we środę właśnie mieli przyjechać robotnicza brać ich tam. Ale w środę usłyszałem tylko:

– No jak to? W poniedziałek mielim być dopiero!

Kurczę - myślę sobie - pewnie się pomyliłem. Tym bardziej, że i mama (mój inspektor nadzoru – to brzmi poważniej) coś mi tak mówiła, że i ona też zrozumiała, że to w poniedziałek przyjechać mają. No to, myślę sobie, trudno, poczekam do poniedziałku? Albo nie, przycisnę ich lepiej, żeby czuli ciągle mój gorący oddech na karku! Tak z resztą radził mi znajomy, który ich polecił ostrzegając, że to miganie się to ich jedyna wada. Więc mówię tak:

– Ale jak to? Przecież tam już mam materiały nazwożone! Pokradną mi wszystko! Deszcz zamoczy! To niech choć jeden przyjedzie, zagospodaruje barak jako tako, bramę zrobi, kibel wystruga i obsadzi i popilnuje majdanu.

– No dobra – mówi szefu– przyjedzie tam ktoś w piątek.

 

Piątek.

Dzwonię do szefa.

- No to o której tam przyjedzie?

- Wie Pan, co? Nie wyrobię się dziś. Ale od poniedziałku to już na 100% zaczniemy.

Ponieważ wiem, że w życiu różnie bywa, a dobry i poććiwy z natury jestem, więc sobie odpuściłem.

- Dobrze, nic się nie stało. To od poniedziałku robicie? żeby tylko bez kaszany żadnej było!

- Tak, tak, na pewno... – i dalej polał się miód na moje uszy.

 

Poniedziałek.

Rano budzi mnie hurtownik i pyta, czy już? Czy wieźć styropian? Dzwonię do majstra z tym samym pytaniem, a on:

- Wie Pan, co? Od jutra to już na pewno zaczniemy. Na sto procent, bo dzisiaj to już nie damy rady.

Myślę sobie (bo ynteligentny jestem) - Skoro mówi, że nie da rady, to pewnie rzeczywiście nie da. Gdyby dać miał, to już by pewnie dawał. No i jeśli ma dać jutro, to raczej da. Po co miałby mnie kiwać? Żebym się zdenerwował? Dobra. Poddaję się. Ale cały dzień jakoś chodzi to za mną. Coś mi mówi, że i jutro nie zacznie. Zaczynam w całej swej przebiegłości dostrzegać pewną jakąś taką prawidłowość w ostatnich naszych rozmowach– jakiś schemat taki. Jakoś mnie tak w żołądku ściska. Wieczorem moja wątroba grzeje na pełnym gazie, produkcja żółci idzie pełną parą. W woreczku chlupie żrąca ciecz. Pod wieczór mam wizję. Przypomina mi się moja koleżanka. Taka osóbka, z którą nikomu nie radził bym zadrzeć. W głowie słyszę jej srebrne słowa - Jak ******* nie ****** to ni ****** nic ci zrobią! –układające się w cenną radę. Przypomina mi się remont mieszkania i to jak prości, skądinąd ludzie przekształcili parę uprzejmych i dobrze wychowanych inteligentów (nas) w dwie wredne bestie, walczące o przetrwanie z pasożytniczym gatunkiem wykorzystującym każdy słaby punkt, każdą opuszczoną gardę, żeby tylko wyrwać dla siebie więcej kasy.

Taaaaak, więc jutro znowu stanę się wrednym samcem. Spocę się, zdejmnę podkoszulek (dostosuję swój przekaz do zdolności percepcyjnej rozmówcy) i rzucę w słuchawkę jakąś wiązankę świeżonki. ALe zapachniało tatarem.

 

Wtorek

Drrryń! Drrryń! Drrryń! Rano budzi mnie, tak samo, jak od kilku dni dryńdający hurtownik. – No i co z tym styropianem.... słyszę jego zmęczony głos. Odpowiadam mu machinalnie – głosem porannym: - Oddzwonię do majstra. ble ble ble

 

Wtorek, czas zulu+8.15. Zaczynam akcję „Żulu”

- No to jak Panie, o której zaczynacie?

- Wie Pan dzisiaj nie zaczniemy. Robotnicy mi z domu nie powracali.

HA! MAM CIĘ BRATKU! WSZYSTKO ZGODNIE Z PLANEM! Wróg podszedł na linię ognia i odsłonił się na flance. Wytaczam artylerię największego kalibru, która zgniecie wroga gradem pocisków ze zbrojonego betonu.

- Co ************ Pan *** lecisz? *********** co?

O rany! Ależ się rozgadał! Tralala – trututu – Przepraszam, proszę itepe, itede. Raczej nie słuchałem co mówi dalej. Mój plan przewidywał powściągnięcie się od dalszych dyskusji i szybkie rozłączenie się, ponieważ już nic większego kalibru przygotowanego nie miałem.

 

Środa.

Cudnie. Spóźnił się tylko godzinkę. No i rzeczywiście przywiózł dwóch ludzi. Spotkaliśmy się w pokoju. Podsumowaliśmy ostatnie wydarzenia na luzie i pożegnaliśmy (na dziś – nie na zawsze) w przyjaźni. No bo poćciwy jestem, jakem wspomniał wcześniej.

 

Czwartek

Pojechałem zobaczyć, czy ci dwaj coś faktycznie robią, czy tylko dostałem ich na osłodę. Ale nie! Coś tam grzebią łopatkami. Już są tam, no i w ogóle. Wreszcie ten poślizg zacznie coś kosztować majstra, bo przecież robotnikom musi dniówki płacić. Raczej nie pozwoli sobie, żeby tam przez tydzień nic nie robili. Trochę odetchnąłem z ulgą, jak na razie. Przywieźli se betoniarę, wyposażenie kuchni itede. Więc teraz to już będą tam, choćby po to, żeby im ich sprzętu nie pokradli. Co prawda nie murują na razie...

....mają zacząć od poniedziałku.

 

Boże, to jakiś sen chyba? !!!

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia

Gość
Add a comment...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...