Dziennik Asi i Adama - wykańczamy (się)
...pora na mnie:)
Tak właściwie to do pewnego momentu w ogóle nie marzyłam o domu (już widzę zdziwione oczy niektórych:))
Od dziecka mieszkałam w bloku i nawet mi to pasowało.
W którymś jednak momencie pojawiły się myśli o takim mieszkaniu w szeregowcu, czyli 2w1 niby mieszkanie, a jednak z ogródkiem, no i dwupoziomowe;) Niestety Adam (obecnie mój narzeczony) nie chciał o tym słyszeć, twierdził że to bez sensu, zero intymności i tak naprawdę to to samo co mieszkanie w bloku. On marzył o domu: gdzieś poza miastem, z dużą działką i gabinetem na poddaszu... Oczywiście chciał wybudować go "sam", od podstaw, żeby wyglądał dokładnie tak, jak sobie to wymarzył. Nie wyobrażałam sobie nas budujących dom (oboje do 17.00 w pracy, jego rodzice 350 km stąd, a z mojej strony do pomocy tylko mama, ojca brak).
No ale powoli marzenie o domu stało się też moim marzeniem, z tym że nie wierząc w powodzenie naszej budowy, ja zaczęłam szukać gotowego (najlepiej nawet w miarę wykończonego) domu do kupienia.
Adam więc szukał działki, ja domu:)
I tak jeździliśmy to tu to tam, ogladaliśmy, ale zawsze coś było nie tak.
Równocześnie z nami podobne poszukiwania prowadził mój kolega z pracy.
I tak pewnego dnia zrodziła się nowa koncepcja: Sebastian (mój kolega) znalazł dużą działkę, w fajnym miejscu, poza miastem, a jednocześnie z dogodnym dojazdem do miasta. Działka idealna do postawienia trzech domów. Trzeci chętny też od razu się znalazł (drugi kolega z pracy), więc nie myśląc zbyt długo podpisaliśmy umowę przedwstępną. Cena działki była bardzo atrakcyjna, jednak aby wejść w jej posiadanie i otrzymać zezwolenie należało się dość mocno natrudzić, z czego zdawaliśmy sobie sprawę (komplikacje związane z planowaną w tej wsi inwestycją, a na dodatek komplikacje natury prawno-spadkowej, dotyczące właścicieli działki). Zdając sobie sprawę, ze nie będzie łatwo powiedzieliśmy sobie: wchodzimy w to, spróbujemy!
Oczami wyobraźni już widziałam jak wspólnie zaczynamy budowę: każdy własnego gniazdka, jednocześnie wspierając się nawzajem. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie pojawiały się kolejne schody, kłody, problemy (a to z gminą, a to z właścicielami)...
koniec końców po półtorarocznej próbie walki doszliśmy do wniosku, że nie ma sensu, czas płynie a niewiadomych jest zbyt wiele, więc niestety nasze marzenia legły w gruzach:(
...no więc wszystko od nowa...
Kolejne poszukiwania równocześnie działki lub domku.
...i żeby już nie przeciągać opowieści... w końcu zdecydowaliśmy się: kupujemy skrajny segment w szeregowcu, w stanie deweloperskim
No to pora na kilka fotek:)
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia