Dziennik Asi i Adama - wykańczamy (się)
Wiedziałam, ze tak będzie... jak już maszyna ruszyła to na nic nie ma czasu, no i dziennik zaniedbany, pora go odświeżyć
Taaak... pierwsza ekipa się pojawiła i... robotę zmaściła jeszcze zanim ją skończyła.
Panowie przychodzili kiedy chcieli: raz rano, raz po południu, a to wpadli na godzinę, a to na 3... potem nie pojawiali się przez 3 dni, nie odbierali telefonów, potem ściema, że jakiś beton im przywieźli i musieli pilnie jechać gdzie indziej... jeden wielki koszmar. Ściany w gabinecie i pokoju dla przyszłego potomka wyglądają jak w garażu:(
Nawet nie mieliśmy okazji się z Panami rozliczyć i powiedzieć im co myślimy, bo tylko ten główny zadzwonił, ze jutro idzie na leczenie (!) i że musi z sobą coś zrobić, itp. Umówiłam sie z nim, że w takim razie spotkamy się jutro, niech zabierze swoje rzeczy i sie rozliczymy, ale od tamtej pory słuch o panu zaginął, została u nas kupa narzędzi, którą przenieśliśmy do garażu no i tyle...
Po tej wielkiej porażce po raz kolejny zaczęliśmy szukać ekipy. Obdzwoniliśmy wszystkich poleconych ludzi, niestety bez efektu. W akcie rozpaczy zaczęłam dzwonić do fachowców ogłaszających się na Allegro...
...i w ten sposób trafiłam na Pana Mariusza - zrobił na nas bardzo dobre wrażenie i po kilku dniach wszedł razem ze swoim pracownikiem i zabrał się do roboty. Mamy już gładzie w naszej sypialni i w pokoju mamy oraz zabudowę w WC na dole - jak na razie wszystko gra i buczy, oby tak dalej:)
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia