Nurniego dziennik
Właśnie wróciliśmy z nad morza bo odwieźliśmy "rekina" na wakacje. W sobotę wrócił też z nad morza a za dwa dni znowu na plaży. Ten to ma życie. Wróci dopiero na nowy rok szkolny i pewnie zadaszony domek.
Ale się zdziwi
Oczywiście my rozbijamy obóz (działka nad morzem, mieszkamy w przyczepie) a tu telefon za telefonem:
- jaka cegła na oblicówkę? (będziemy mieli część z klinkieru i dałem szczegółową specyfikację co do cegieł)
- a jaka fuga?
- a tu coś z kominem można wykombinować żeby było lepiej, dzwoni majster (więc tel. do inspektora, ten przyjeżdża, konsultujemy prze telefon i decyzcja - robimy tak jak proponuje majster - swoją drogą czujny gość i zaczyna mie się podobać coraz bardziej)
No dobra, ale obóz udało się rozbić, problemy budowy opanować i na koniec dnia zrobiliśmy sobie grilla z pifkiem, a w tle szum morza - o tego mi było trzeba. Tylko żeby ten powrót nie był taki długi, zawsze coś ok. 7 godz.. No ale to jest jednak daleko, prawie 450 km. Powoli zbliżamy się do etapu wieniec + strop. Jeszcze oglądając plany (bo przezornie wziąłem ze sobą) wpadłem na pomysł porobienia przyszłościowo ślepych nadproży na ewentualne kiedyśtam drzwi. Z majstrem na podstawie planów ustaliliśmy gdzie, co i jak i robi. Jadę jutro zobaczyś jak się ma załatwianie przez telefon do rzeczywistości.
Od jakiegoś czasu stosuję technikę pisania uwag (przez kalkę) i dawania tego mastrowi lub kierownikowi budowy. Ja mam kopię oni oryginał. Stwierdzam, że jest to bardzo skuteczna metoda na sytuacje:
- a o tym to pan nie mówił, więc nie zrobiłem
Jak są to jeszcze proszę o potwierdzenie odbioru. Patrzą trochę dziwnie ale po jakimś czasie majster sam mi powiedział, że dobrze że miał na kartce bo o mało co nie zapomniał.
A teraz idę się walnąć do łózia bo przejechać w te i z powrotem 1.100 km i rozbić cały obóz to jednak męczące zajęcie.
cdn...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia