Nurniego dziennik
06.06.2005
W sobotę i niedzielę posprzątaliśmy działkę, po sprzątnięciu jej prze ekipę.
Wyszło tego ze 2 m3 gruzu, betonów i takich tam różny rurek, puszek, butelek, butli itd. Razem z żonką zauważyliśmy, że mamy zdecydowanie więcej mięśni niż nam się wydawało, a na dodatek więszkość z nich boli do dzisiaj. Teraz już działka jest gotowa do zasypania ziemią na wys. ok. 0,5 m.
Podczas sprzątania okazało się, że padł alarm - dwie wizyty Juwentusu - tak "po cichu" bez ostrzeżenia. Szybki telefon do Zbycha i pomimo kłopotów z samochodem był u nas w przeciągu godziny. I to się nazywa zawodowstwo. Po krótkim czasie wszystko było naprawione (chyba tynkarze coś trzasnęli) tylko dzięki kładzeniu przewodów "na zapas".
Porada - oczywista - jak trzeba położyć przewód 2 żyłowy to kładźcie 6 żyłowy, koszt niewielki a potem spokój ogromny.
Dzisiaj pojawili się panowie od K-G. Byli prawie punktualni, 2 godziny spóźnienia (rzekomo zabłądzili), razem z nimi przyjechał materiał. Znaczy połowa bo reszta jutro. Okazało się, że kierownik zapomniał o brakujących belkach na poddasze (które zresztą miesiąc temu zabrali z rozpędu ze wszystkimi resztkami) i deskach do nabicia podłogi, a raczej szlaków komunikacyjnych na poddaszu bo wysokość marszu nie przekracza 1,2 metra. Ale po telefonie szybko sobie przypomniał i na gwałt organizuje towar bo to jest pierwsze co ci ludzie mają robić.
Panów jest czterech, młodzi ludzie, ci sami co kładki gispy u kumpla rok temu. Efekty ich pracy znam więc się specjalnie nie denerwuję. Obeszliśmy wszystkie pomieszczenia, obgadaliśmy co trzeba, łapią w lot i podpowiadają jeszcze lepsze rozwiązania. Bo oczywiście inwestor ma zawsze najlepsze
Wieczorkiem dmuchnąłem do Castoramy i zakupiłem: schody na poddasze (proste ocieplane), ciąg rur wentylacyjnych do okapu oraz kilka dupereli, do których już nie będzie dostępu po założeniu sufitów podwieszanych.
...cdn
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia