Nurniego dziennik
25.05.2009
Robią nam drogę. Znaczy zaczęli wkopywać krawężniki. Tylko, to już chyba normalne, nic nie może się odbyć bezproblemowo - po prostu: przyjechać, zrobić jak trzeba, odjechać. Ale w czym rzecz?
Żonka wraca w piątek wcześniej do domu, a tu pan ją informuje, że wjazdu na naszą posesję to nie ma w planach i dojść do furtek też.
Zrobią, ale musimy wyjaśnić, bo inaczej będziemy koszty pokrywać.
Jako, że koniec tygodnia połowina nerwa złapała i pooooszłaaa do gminy.
Patrzy w plany a tam dom stoi wszystko wrysowane i linia ciągła wzdłóż całego naszego ogrodzenia.
Pan odpowiedzialny za inwestycję się żachnął i wrysował wjazd za co mają obciążyć projektanta - swoją drogą chyba lekko ślepego debila.
Co się okazuje dalej, że gdzie niegdzie dojścia do furtek są a gdzie indziej nie ma. Na pytanie dlaczego - brak odpowiedzi. Więc jak nie wiadomo z jakiego to klucza idzie to my też chcemy mieć dojście do furtki.
No tu Pan już poszedł po całości wrysował dodatkowo dojście do furtki wejściowej i nawet do śmietnika.
Tym sposobem przez głupotę projektanta oraz na jego koszt będziemy mieli elegancko dojścia z kostki do wszystkich dziur w murze
Temu projektantowi to ta ulica się chyba będzie długo czkała, bo o wszystkim pojnformowaliśmy wszystkich sąsiadów, którzy oczwyiście będą chcieli tego samego.
Aha - wszystko oczywiście zostało wrysowane w projekt, podpisane ostemplowane a my mamy tego ksero. Tak na wszelki wypadek, żeby wilk był syty i menczestersyty
...cdn
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia