Stokrotkowo-Marcinowa przebudowa.
13 maja 2009.
Data warta adnotacji w dzienniku:)
Od rana przejmowaliśmy nasz - chwilkę już temu kupiony dom.
Nie obyło się bez lekkich, leciuteńkich rozczarowań, które dziwnym trafem wcześniej przewidziałam. Poprzedni właściciel wykazał w operacie szacunkowym stałą zabudowę w kuchni, co trochę podwyższyło wartość domu.
Przy nas był robiony operat i właściciel zapewniał, że zabudowa zostaje. Dziś zastaliśmy tam stare rozklekotane szafki wstawione naprędce w miejsce zabudowy.
No cóż - i jedna i druga wersja kuchni jest dla nas nie do przyjęcia.
Teraz mamy stare zakopiańskie meblościanki, a mielibyśmy nowe, białe plastiki.
Nie jest najgorzej - czytaliśmy o domach, z których poprzedni właściciele wymontowywali armaturę, framugi, posadzki - u nas co prawda jest to jeden wielki szrot, ale go nam łaskawie ostawiono:)
Potem zapoznawcze spotkanie z nowymi sąsiadami, wyjazd do zakładu energetycznego w Pruszkowie i przepisanie umowy.
Poszło sympatycznie i bezproblemowo. Tak samo, a może jeszcze milej, było z gazownią w Grodzisku.
Powrót do domu na małą - obiadową chwilkę i zaraz wyjazd z najmłodszym synem na nowe włości.
Po drodze zakupiliśmy trochę ziemi, szpadel i grabie w wersji mini dla Felka. Nasionka i sadzonki zbieraliśmy już od miesiąca.
Pierwszy wjazd do naszego domu - Marcin z przytupem zaparkował auto wewnątrz posesji ( nie jak dotąd skromnie za płotem).
Ja z Felkiem pobiegliśmy na koniec ogrodu, żeby wyznaczyć mu parę rabatek.
Posialiśmy przy płocie powoje, maciejkę i pachnące groszki.
Odkryliśmy cudne drzewo - stary orzech cały porośnięty winną latoroślą.
Na drzewie jest dach z winorośli, a pnącza zwisają z niego jak liana.
Winorośl rozrasta się aż na płot i daje owoce, bo mnóstwo było ususzonych gałązek.
I tak siedzimy przycupnięci pod tą winoroślą, siejąc, grabiąc i sadząc, gdy otwierają się drzwi od strony naszej przyszłej galerii i wychodzi mój mąż - po pierwszym, gospodarskim obejściu domostwa.
Wtedy, widząc go wychodzącego, po raz pierwszy poczułam, że jesteśmy u siebie w domu i aż mi się buzia roześmiała do niego:)
Potem jeszcze spędziliśmy kilka chwil w domu - planując jego przyszłą rozbudowę, pokoje dla dzieci, kuchnię i wyjście z salonu na taras.
Na koniec zdecydowaliśmy, że przejmujemy także stary numer telefonu oprócz przeniesienia naszej obecnej linii telefonicznej.
No i tak wyglądał nasz 13.05.2009... Jak dla nas dzień pełen niezwykłych wrażeń:)
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia