Stokrotkowo-Marcinowa przebudowa.
Dziwna, w ogóle, baba ze mnie.
Bardziej wiem - czego bym nie chciała, niż co bym chciała w naszym domu i jego otoczeniu.
Nie chciałabym w ogrodzie fontann wersalskich, ale taką przyścienną, z rzygaczem, to już tak.
Nie chciałabym tui w ogrodzie, ale też nie chciałabym krzewów fabrykujących w nadmiarze opadające liście.
Nie chciałabym krasnali, skrzatów, młynów, wiatraków, sarenek, ślimaków, cherubinów, lwów, mini-wodospadów - ale to chyba normalne:)
Acha - i całego kramu w stylu bonsai.
Nie to, żebym miała coś przeciw bawarskim, albo japońskim ogródkom, ale ja osobiście wolę nie:)
Nie chciałabym w moim domu mieć okien dachowych, bo nie lubię widzieć samego nieba. Nie wiem tylko, czy w jednym z planowanych pokoi na górze da się nie zrobić takiego okna.
Nie chciałabym kuchni w nowoczesnym stylu, nie chciałabym współczesnych łazienek, ani salonu.
To tylko moja prywatna opinia, że...
Za komuny można było się pomylić, wchodząc do mieszkania sąsiada i biorąc je ( dzięki jednakowemu wystrojowi) za swoje.
I teraz jest podobnie. Mylę się autentycznie, przeglądając wnętrzowe inspiracje i oglądając zdjęcia nowo urządzanych domów.
Jednakowe kuchnie, jednakowe kibelki ( nawet te same płytki ), jednakowe salony z prawie jednakowymi kominkami, taką samą podłogą, taką samą sofą i identyczną plazmą na ścianie.
Ogromnie podziwiam ludzi, którzy nie gonią za przemijającą już modą i poświęcają wnętrzom trochę więcej serca ( niekoniecznie więcej pieniędzy - czasem nawet mniej ), żeby stworzyć coś naprawdę innego i wyjątkowego na wiele lat.
Wiele osób przyznaje mi rację. Wnętrza, choć schludne, przestronne i komfortowe, są niemal jednakowe:)
Nie chciałabym tak. Ale też nie zagracę całego domu antykami:)
Bo nimi również można wszystko przytłoczyć i zepsuć.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia