Agroturystyka i konie na Pałukach
Długo mnie nie było. Już tłumaczę dlaczego. Zmieniliśmy pracę, przeprowadziliśmy się i nie mieliśmy dostępu do internetu przez kilka miesięcy. W naszej starej pracy zaczęło się psuć już pod koniec wakacji. Sporo ludzi odeszło lub poprostu nie wróciło z urlopów, konie zaczęły wracać z łąk, a ludzi do pracy nie przybywało. Zaczęło robić się niebezpiecznie ciężko. Na dodatek szef, który i tak nigdy do najmilszych nie należał, zaczął przechodzić samego siebie w byciu wrednym. Dlatego nie było powodu, aby dłużej szargać nerwy i nadwyrężać zdrowie tym miejscu i trzeba było rozejrzeć się za nową posadą. W naszym przypadku nie było to łatwe, musieliśmy znaleźć miejsce, gdzie będziemy mogli pracować oboje i gdzie będziemy mogli zamieszkać razem z psami. Wysłaliśmy kilkadziesiąt ofert do różnych stajni, wykonałam sporo telefonów, byliśmy na kilku rozmowach. W końcu znaleźliśmy. Też stajnia wyścigowa, tylko płaska, na północy kraju w chrabstwie Yorkshire, praca od zaraz z możliwością zamieszkania z psami, tymczasowo przy stajni, póki nie znajdziemy czegoś do wynajęcia. Idealny układ, więc natychmiast złożyliśmy wymówienie i zaczęliśmy się pakować. Z tym wymówieniem też były problemy, bo mimo, że angielskie prawo daje tydzień okresu wypowiedzenia, to trener chciał nas zatrzymać dłużej. Pomimo jego gróźb i awantur postawiliśmy na swoim i w połowie sierpnia zapakowaliśmy siebie i psy, i wyjechaliśmy szukać szczęścia na północy. W nowej pracy najważniejsze, to że jest naprawdę fajnie, ogromna stajnia, sławny trener i dużo bardzo dobrych koni. Po trzech miesiącach siedzenia w ciasnym domku letniskowym znaleźliśmy dom do wynajęcia, podłączyliśmy internet i jestem z powrotem. Teraz nadrobię zaległości i już będę prowadzić zapiski na bieżąco.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia