Dziennik Józi S.
No to robota idzie dalej.
Wszyscy w komplecie na stanowiskach. Ale...
No właśnie, zauważyłam, że do "grubszej" roboty wszyscy się garnęli a teraz przy wykończeniach zaczynają się fochy.
A to, że mało płatne, a to, że czasochłonne, że w zasadzie to woleliby nie robić. Na razie tłumaczę, że się podjęli wcześniej i niech się wywiązują, ale powoli zaczyna mi brakować cierpliwości. Boję się, że w końcu wypalę: "Kończyć to, co zaczęte i wynocha!"
Chyba podświadomie przygotowałam się na taką ewentualność, bo umówiłam od jutra ludzi do rozbiórki budynków gospodarczych, ale takich co mają pojęcie i o układaniu regipsów i polbruku i wybudować potrafią. Jedyny kłopot, to taki, że trzeba ich przywieźć i odwieźć, bo dojazd kiepski...
Ale taki kłopot, to nie kłopot. Żeby tylko chciało im się robić. No cóż, jutro zobaczymy.
A dzisiaj jeszcze tylko muszę:
- załatwić formalności ze zrzeczeniem się członkowstwa w spółdzielni mieszkaniowej.
- Zapłacić stolarzowi 2000zł. zaliczki na schody,
- kupić kafelki w Castoramie.
Generalnie - nie jest źle.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia