Dziennik Aggi
Zawsze wiedzałam, że ziemię trzeba mieć. Pewnie wynika to z faktu, że jestem „ze wsi”, to znaczy moi rodzice mają dom z ogrodem 15 km od miasta. Pewna opiniotwórcza osoba dzieli typy urody na „wiejski” i „miejski” Nie zapytałam do jakiego mnie zalicza, ale mniemam, że z racji zadartego po chamsku nosa, na miejski się raczej nie załapuję
Swego czasu moi wsiowi rodzice mieli nawet trzodę, czyli kury w zawrotnej ilości dochodzącej do 6 sztuk. Z kurami mam zresztą kilka miłych wspomnień, bo zawsze któraś okazywała się pomylona i zaprzyjaźniała się nie tam gdzie potrzeba, jak chociażby Charlotta, która uwodziła jamnika..
Tak, czy inaczej ziemię trzeba mieć i to, co najmniej hektar, jak rozumowałam. Trzystoma hektarami też bym rzecz jasna, nie pogardziła, pod warunkiem wszakże, że byłby to ugór. Bo z instynktów wiejskich, to instynkt posiadania mi się rozwinął, ale instynkt uprawiania to już niekoniecznie. W rezultacie opuściwszy dom rodzinny po licznych zakrętach życiowych i równie licznych przeprowadzkach, po chwilowym zamieszkaniu w okazałej posiadłości chwilowego narzeczonego, szczęśliwie wylądowałam we własnym, blokowym M3.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia