Dziennik Aggi
Bardzo jestem z siebie zadowolona, że wszystko mi się udało tak ładnie załatwić . Trwam więc w przekonaniu o zaspokojeniu ZE i oczekuję na szczęśliwy poród decyzji o warunkach przyłączenia. Po trzech tygodniach zaczynam przebierać nogami, wrzesień się zaczął, a u mnie ciągle kaszana. Z debilnej wiary w cuda oswabadza mnie pan M z M&M, który dostał warunki i dzwoni poradzić się mnie co dalej. Jak to dostał!? A ja?! Gdzie są moje?!
Obdzwaniam wszystkich – wszyscy dostali! I to już z 10 dni temu. O niech szlag trafi prawa Murphy-iego! Dzwonie do tej nadużywanej koleżanki:
- Beee – buczę jej w słuchawkę – oni wszyscy mają, a ja nie mam . Błagam, sprawdź dlaczego.
Sprawdza i mówi:
- Nikt nie wie co się stało z Twoimi, podobno były pisane, kolega pamięta. Pewnie zaginęły. Napisz pismo, że nie dostałaś i prześlij faksem, to może ktoś się zajmie.
Jak to zaginęły, jak to może się zajmie?!?!? Ja nie mam czasu na zaginięcia i możezajmowanie. Pochylam się więc w pokorze i zgrzytając zębami smaruję pismo grzeczne, żeby mi oddali moje warunki przyłączenia.
Oddają, wspaniałomyślnie razem z projektem umowy przyłączeniowej. ZE deklaruje budowę przyłącza i podłączenie nas do sieci… po roku 2004. To ciekawe rozwiązanie trzeba przyznać, po roku 2004 jest wprawdzie rok 2005, ale trudno zaprzeczyć, że jest też 2010 i 2059 . Dobra, nie będę się handryczyć, biorę co dają, bo mi się spieszy a poza tym muszę mieć komplet dokumentów do pozwolenia – a to jest mój cel numero uno. Pisemnie zwracam się więc do JW ZE o przygotowanie finalnej wersji umowy przyłączeniowej, deklarując że wersja wstępna mnie satysfakcjonuje. No, myślę sobie, finiszujemy, nie jest źle.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia