Dziennik Aggi
Jeden Pan umówił się ze mną na widzenie. Pan reprezentował firmę, która współpracuje z ZE w zakresie czegoś tam. Jeden Pan był miły, więc zapoznałam go z moim projektem, podarowałam mu też jedną mapkę geodezyjną żeby się nie trudził, a ja mam dużo egzemplarzy.
Jeden Pan wyjawia mi, że oto ZE przystępuje do realizacji obiecanego podłączenia mojej bezsensownej posiadłości. W związku z czym, on mnie zapytowuje, czy ja się zgodzę żeby sobie ZE postawił na terenie mojej działki, wcześniej odkupionym ode mnie, taką tam … rozdzielnię. Jasne, że się godzę – odpowiadam radośnie. Jeden Pan patrzy na mnie z ojcowską troską i mówi, że taka rozdzielnia to jest budyneczek. Jaki budyneczek? Ja myślałam, że taka szafa blaszana. A tu się okazuje, że sprawa jest poważna, musi być budyneczek. Z daszkiem. Cieszę się, że z daszkiem, zawsze to ładniej . Jeden Pan interesuje się elewacją mojego domu, żeby daszek estetycznie KJM współgrał. No tak, mówi, zrobi się kopertowy, ale na karpiówkę ZE na pewno się nie zgodzi.
Później spływa na mnie pełnia wiedzy o rozmiarach budyneczku: 5 x 3 x 2 m oraz o wielkości gruntu, który musze poświęcić, czyli długość razy szerokość plus ustawowe 4 metry z każdej strony. Powoli przestaje mi się to podobać. Oszpecą mi mój Hektar! Jeden Pan pociesza mnie, że jak obsadzę zielskiem to nie będzie tak widać. No dobrze, a promieniowanie, a buczenie???
Póki co, odpowiedź jest jedna: chcesz mieć babo ”prund”, to się musisz poświęcić, bo nikt inny umowy nie podpisał.
Umawiam się z Jednym Panem na telefon niedalekiej przyszłości, poza deklaracjami ustnymi nie składam żadnych innych i zaczynam kombinować co zrobić. I to jest właściwie koniec opowieści o elektryczności. Wrócę do tematu, jak zamknę kolejny etap – czyli wyekspediowanie ZE z mojego Hektara – o ile się uda. Planowany czas akcji – grudzień.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia