Domek z patyków czyli marzenia na kredyt....
To czekanie na wszystko mnie wykańcza....
Mam chęci, energię i pełnię zaangażowania, a muszę patrzeć jak czas przecieka mi przez palce. Mam też świadomość, że od stycznia wszystko będzie trudniejsze i nikt nie pozwoli mi na dwie godzinki wyskoczyć z pracy, żeby coś załatwić
Wracam po wychowawczym i nawet nie będę starała urywać się z pracy. Nie było mnie 1,5 roku.
Nie wiem jak to wszystko będzie dalej szło. I wkurza mnie to tym bardziej...
Głupi podział działki rozpoczął się we wrześniu i jeszcze nie zakończył.
Najpierw obdzwoniłam geodetów w mieście i okolicach. Nie znalazłam wolnego, a terminy mieli zwykle po Nowym Roku. Ceny od 1200 do 2000zł.
Później byłam już gotowa sama złożyć wniosek o wstępny podział i wtedy pani z gminy się zlitowała i podała mi kilka telefonów do zaprzyjaźnionych geodetów. Znalazłam geodetkę, która mogła mi podzielić działkę w listopadzie.
W sumie wyszło tak, że paliki zostały wbite w ziemię pamiętnego dnia 25.10.2008.
Byłam zachwycona i wydawało mi się, że to już koniec.
Szybko zeszłam jednak na ziemię.
Jeszcze szybciej, kiedy przyszło pismo, że działki są podzielone. Podskoczyłam z radości i już dzwoniłam do gminy, aby zapytać, czy mogę przyjechać po wypis i wyrys z planu. Pani bardzo zdziwiona powiedziała, że NIE i że to pismo to dopiero wstępne postanowienie, że teraz do starostwa, a potem znów do gminy i jeszcze dwa tygodnie na uprawomocnienie się decyzji...
No i tak czekam, marnując czas. Według moich obliczeń to do około 25.11.2008 przyjdzie mi jeszcze poczekać....
W międzyczasie na szczęście zamówiłam już mapki do celów projektowych - ale ich oczywiście jeszcze nie dostałam
Nie wiem nawet czy projekt, który wybraliśmy będzie się zgadzał z wytycznymi gminy...
Oj, kiepski mam dziś nastrój....
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia