Dziennik znaleziony na polu
Troszkę zaniedbałem dziennik... a tu już przecież wymurowali w 3 dni (9-11.08 ) poddasze z nadprożami w ścianach szczytowych i działówkami. Zrobili ile mogli bez murłat i innych elementów więźby.
Zaimpregnowana więźba przyjechała dzisiaj. A tu od kilku dni sążniste deszcze.... choć na szczęście dziś już nie padało i na jutro też nie zapowiadli. Martwię się, czy deszcz mi impregnatu nie wypłuka albo za bardzo drewno nie nasiąknie. O tym będę pewnie myślał do najbliższego poniedziałku, kiedy ekpia weźmie się za robotę.
Acha, nie obyło się bez przygód. Ku przestrodze - pytać się zawsze o HDS-a!. Z drewnem przyjechał pełnowymiarowy albo i dłuższy tir... ale bez HDS-a. Ekipy na budowie nie było, a niektóre murłaty i płatwie można podnieść dopiero w 5 albo i więcej ludzi! A tu tylko ja i kierowca tir-a, który jeszcze powiedział, że od rozładunku to on nie jest...
Właściciel tartaku (Zaździerz k. Łącka) nie raczył uprzedzić mnie, że transport sam się nie rozładuje. Musiałem więc załatwiać na gwałt dźwig. A że była godzina późna (19, już ciemniało), więc trochę mnie to zachodu i nerwów (i nie przewidziane 200 zł) kosztowało. Nie mówiąc już o tym, że rozładowywaliśmy w świetle reflektorów mojego samochodu - nie wiem, czy katalizator wytrzymał jałowy bieg przez godzinę ;( - bo prądu na budowie nie mam.
[ Ta Wiadomość była edytowana przez: ckwadrat dnia 2002-09-19 22:52 ]
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia