Miła chwila - M11 L
Może napiszę coś jeszcze o tym jak wybraliśmy projekt i o późniejszym mozolnym kroczeniu przez biurokrację...
Wybór nie był dość skomplikowany. Miła chwila spodobała się nam od pierwszego spojrzenia na projekt. Przed nią były dwa inne domy. Co prawda nie pasuje nam do końca mała łazienka i przymaławy salon ale co zrobić... większego domu nie chcemy.
Po wyborze projektu przyszedł czas na załatwianie papierów.
Znaleźliśmy architekta który za nas miał załatwić większość formalności (różnie to potem było). Tak czy inaczej na warunki zabudowy czekaliśmy praktycznie 8 miesięcy, od końca września do maja 2007 roku. Częściowo winę możemy zwalić na gaz... przez środek działki (dokłądnie po przekątnej) przechodziła nam rura gazowa A załatwienie formalności z gazem (przeniesienie rury) trwało i trwało. W końcu kosztem 500zł za gazownika rura została przeniesiona (wykop zrobił za flaszkę sąsiad). Gazownia przepieła nam gaz w oklicach końca października. Mieli przesłać rachunek... do dziś żaden nie dotarł :) i dobrze!
Potem starania o pozwolenie na budowę i w okolicach połowy grudnia 2007 mieliśmy je w ręku.
W międzyczasie wynikły jeszcze problemy z prądem ale wszystko jest już załatwione.
Tak więc jak widzicie trochę to trwało... nie wiemy czy z opieszałości naszego architekta czy też przez całą biurokrację.
Architekt za swoje usługi adaptacji i załatwienia dokumentów zawołał sobie ok. 4000zł. Czy to dużo czy mało nie wiem...
Ale to już przeszłość :) Budowa wystartowała i z tego należy się teraz cieszyć :)
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia