EPN Edyty i piotra dziennik budowy
Teraz o historii niedawnej, czyli o historii naszego dotychczasowego mieszkadła. Był rok 1997, gdy zacząłem pracę będąc jednocześnie na 4 roku studiów. Mieszkaliśmy wtedy z grupą znajomych w wynajętym 100 – letnim domu na Woli Justowskiej nad samą Rudawą. Było fajnie, dopóki.... zresztą nieważne. Koniec końców na początku marca 1999 roku zacząłem szukać mieszkania do wynajęcia. W połowie lipca miałem mieć obronę pracy, a na koniec lipca tegoż roku mieliśmy się pobrać. Jak zobaczyłem ceny, warunki i sobie policzyłem to stwierdziłem, że nie będę wyrzucał kasy w błoto na wynajem, bo po 10 latach zapłacę za to mieszkanie w całości. Mieszkanie miało być już, natychmiast. Poprzez znajomą skontaktowałem się z właścicielem firmy developerskiej, a ten z kolei z właścicielką mieszkania które było budowane „na wynajem” i miało termin na lipiec. Piszę w cudzysłowie „na wynajem” bo ono nigdy nie miało być wynajmowane, tylko sprzedane w ratach. Właścicielka nie chciała się bawić w wynajem i zajmować się tym mieszkaniem. Zależało jej na skonsumowaniu ulgi budowlanej, a że była w 3 skali, to była niezła kasa do zaoszczędzenia. Problem z lokalem był taki, że ci kretyni z sejmu wymyślili sobie że mieszkania pod wynajem nie można sprzedać przed upływem 10 lat, bo inaczej trzeba oddać zwrócony podatek. Ale Polak potrafi trzeba było sporządzić akt notarialny zobowiązujący do sprzedaży po ustalonej cenie za 10 lat. Warunki takie: 30% przy podpisywaniu aktu, reszta rozłożona na 125 równych rat waloryzowanych miesięcznie o wskaźnik inflacji GUS. Takiego kredytu do dziś dnia się nie dostanie. No to ok. Wziąłem moją przyszłą wówczas połowę, pokazałem mieszkanie i dałem czas do dnia następnego na zastanowienie. Następnego dnia jest decyzja- jak się domyślacie- na tak. Jest koniec marca ’99, cała operacja zajęła miesiąc. Oczywiście nie miałem kasy na 30% mieszkania. Miałem na 20%. Na szczęście właścicielka była wyrozumiała i pozostałe 10% pozwoliła wpłacić po ślubie. W czerwcu podpisanie aktu notarialnego a 10 lipca już mieszkamy, 22 lipca bronię pracę a 31 nasz ślub. Ufff bardzo pracowity ten lipiec. Mieszkanie własnościowe, wydzielone z hipoteką, ma być wspólnota mieszkaniowa. Cudownie, żyć nie umierać. Tylko ten parter. Mieszkamy, mieszkamy, mieszkamy... i spłacamy.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia