Marzenia się spełniają... Dziennik budowy Pinki i Przemka
Ostatni rok jest jakby wycięty z życiorysu: zmęczenie, ograniczone kontakty, wieczny brak czasu, stres, kilka kg mniej (szkoda, że tylko u męża ). Do mety coraz bliżej, sił coraz mniej, ale WARTO BYŁO!!!
Dziś ustaliłam termin przeprowadzki - 01 sierpnia 2009 r., godz. 8.00 Fajnie ale jak my z tym wszystkim zdążymy???? W nowym domu konieczny generalny porządek, dokończenie łazienki i ułożenie paneli w salonie i jadalni. Poza tym musimy spakować naszą czteroosobową rodzinkę z obecnego czteropokojowego mieszkania, a ja niecierpię pakowania Ale jakoś to będzie!!!
W miniony weekend pierwszy raz spaliśmy w Naszym Domu, z sąsiadami zrobiliśmy ognisko z kiełbaskami, niestety nic mi się nie śniło (albo nie pamiętam), pierwsze śniadanko, zadomowiłam się już na dobre. Wczoraj wieczorkiem wpadliśmy tylko na chwilkę, zawieźliśmy panele i żałowałam, że musiałam wracać, chętnie zostałabym tam sobie, posiedziała na tarasie, mimo, że padał deszcz a taras nie zadaszony
Mamy już drzwi wewnętrzne, są ...... super, takie jak chciałam. Wspominałam już, że mąż nabył nową umiejętność? Kładzie kafelki w górnej łazience i całkiem nieźle mu idzie (Rafciu, Tomku - dzięki ). Podsumujmy więc jego umiejętności nabyte dzięki budowie:
- stawianie szopki na narzędzia - od tego się zaczęło
- ogrodzenie siatką leśną działki,
- zbudowanie wychodka,
- ocieplenie poddasza wełną,
- instalacje elektryczne, alarm, rtv i tv
- instalacja odkurzacza centralnego,
- nida, szpachlowanie - no problem :)
- malowanie - też "tymi rencami"
- łazienki w kaflach - od niedawna to też jego specjalność
i wiele wiele innych, efekt - kilka kg mniej Nie martw się kochanie, twoje stracone kg wrócą, już ja o to zadbam.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia