Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    29
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    73

Dom Hanci i Adasia w Światełku


adaman

775 wyświetleń

Zaległości się pojawiło ..... Ale spróbuję po kolei odtworzyć , co działo się od lutego...

 

 


POSADZKI.

 

 


Koniec lutego upłynął pod znakiem polowania na "cieplejsze" dni, w których zażarcie staraliśmy się wydobyć spod śniegu piach do zagęszczenia ostatniej warstwy pod chudziaka, rozmrażania żwiru , układania kanalizacji, jednym słowem wielkie przygotowania do zalewania! Złośliwa zima ciagle i uparcie czepiała się dachu , zasypywała posadzoną jesienią sosenkę.... i mroziła, mroziła,mroziła! Wreszcie oszalałe temperatury ustabilizowały się na tyle, że wreszcie można było wykonać pierwsze wylewki!

 

 


inspekcja w trakcie wylewania chudziaka

 


http://www.adamania.neostrada.pl/images/inspekcja.jpg

 


taka śliczna podłoga w kotłowni...

 

 


http://www.adamania.neostrada.pl/images/chudziak1.jpg

 


Jak fajnie stanąć zamiast na piachu - na twardym podłożu! No i nareszcie można postawić brakujące ścianki działowe dolnej łazienki , kuchni i kotłowni!

 

 


http://www.adamania.neostrada.pl/images/sciankiparter.jpg

 

 


a to aneks kuchenny.. i pierwszy stół

 

 


http://www.adamania.neostrada.pl/images/sciankikuchnia.jpg

 

 


a tytaj widok z salonu ...Ale mały zrobił się domek z tymi podziałami Ta dziura w ściance, to przyszłą rozdzielnia co ,

 


Na wprost widać wejście do dolnego wc...

 


Kuchnia będzie przelotowa ,w głębi widać troszkę przyszłej szafy w wiatrołapie...

 

 


http://www.adamania.neostrada.pl/images/wszystkiescianki.jpg


Uff! Mamy dom..... Jeszcze troszkę i można mieszkać

 

 

 


OKNA. DRZWI WEJŚCIOWE.KOMINEK.

 


Zanim wstawimy okna trzeba dokonać ostatnich przeróbek - powiększyć okno w kotłowni, wybić drzwi w ścianie garażowej, żeby można było to okno wnieść, podmurować okna tarasowe. Kiedy wszystko było gotowe:

 

 


28 marca przyjechały zamówione okna.Ekipa solidna, sprawna, szybka - zamontowali 13 okien w 5 godzin .Kurczę, ale fajnie wygląda teraz nasza chatynka

 

 

 


http://www.adamania.neostrada.pl/images/okna.jpg

 


z tyłu tak, pod oknem dziura pod oczyszczalnię

 

 


http://www.adamania.neostrada.pl/images/oknatyl.jpg

 


Oglądałam ją sobie z wszystkich stron i już wymyślałam elewację, pergole, drzewka mmmmm ...

 


I to nic, że na razie pod nogami rozbabrane glińsko i resztki śniegu gnieniegdzie, serce rośnie : już niedługo .....

 


Tego samego dnia przyjechały moje śliczne drzwi wejściowe. Zabawy mieliśmy trochę, żeby złożyć futrynę z naświetlem, ale determinacja była tak wielka, że w końcu się udało! A potem następne kombinacje z założeniem skrzydła na zawiasy : gdyby nie to, że widziałam te drzwi w stanie złożonym, w pewnym momencie byłabym gotowa przysiąc, że NIE PASUJĄ!!! Ale przecież widziałam W końcu Adaś z dzikim błyskiem w oku stwierdził : może my nie damy rady, ale maszyny proste muszą No i sposobem, sposobem - wskoczyły na miejsce! Usiedliśmy sobie naprzeciwko opornych drzwi i szczęśliwi podziwialiśmy ich urodę.. No rzeczywiście ładne są, skubane....

 


Następnego dnia przyjechał kominek. Wszystko pięknie, terminowo. tylko, że jakoś tak umknęła naszej uwadze waga wymarzonego centralnego elementu salonu A że roztopy w pełnej krasie , kierowca ciężarówki za żadne skarby nie dał się namówić na wjazd na teren naszej działki, żeby zestawić kominek choć pod oknami salonu. Zestawił na drogę, zainkasował należność i w drogę!! No i zaczęło się! Chcemy z Adasiem dźiwgnąć cholerę, a on ani drgnie! Co się dziwić - sam wkład waży 160 kg, a do tego palety, w które został opatulony i reszta niezbędnych akcesoriów..... Qrcze, na gwałtu -rety zaczęliśmy wydzwaniać po pomoc do znajomych , bo inaczej .... Dopiero z pomocą dobrych ludzi wtaszczyliśmy "zawiniątko " do domu I choć było już późno , nie mogliśmy odmówić sobie choćby prowizorycznego podłączenia przewodu do komina i rozpalenia pierwszego ognia

 

 

 


http://www.adamania.neostrada.pl/images/kominekna.jpg

 

 

 


KATASTROFA BUDOWLANA!!!!

 

 


I w tym miejscu nastąpił koniec bajki

 


Pewnego pięknego urlopowego, coraz bardziej wiosennego dnia , napawając oczy widokiem dachu pozbawionego całkowicie śniegowej kołderki , przedzieraliśmy się przez błocko sięgające za kostki w stronę domu. Zaraz za progiem spojrzałam na posadzkę: co to, deszczyk zacinał ? pomyśłałam. Jakaś taka mokra plama? No nic, wyschnie sobie, słonko wiosenne ją wysuszy, co tam! Adaś przygotowywał się do rozprowadzania instalacji wodnej, a ja dostałam zadanie bojowe: zamówić wełnę do ocieplenia kominów i zakupić zaprawę ogniotrwałą do obmurowania rury kominkowej. Po drodze postanowiłam rzucić okiem na glazury i terakoty - w końcu niebawem staniemy przed koniecznością dokonania wyboru Słonko świeciło, perspektywa wolnego dnia, odpoczynku od siedzenia za biurkiem wprawiała mnie w cudowny nastrój Telefon od Adasia : Misiek, ścianka działowa pękła! - No to się zaszpachluje, ale problem! Odparłam beztrosko i podążyłam do kolejnego sklepu z wyposażeniem łazienek.Wracam sobie zadowolona, podśpiewuję.... Patrzę na Adasia i jakoś tak.... po kręgosłupie mi przeleciało! - Chodź, pokażę ci coś - i prowadzi mnie do tej ścianki : a ona cholera jedna ze 2 cm od ściany górą odstaje! Co jest? Łaps za telefon i do kierownika budowy: Niech pan tu do nas przyjedzie, bo mamy problem! A kierownik :spokojnie , zaznaczyć kreskę na ścianie i obserwować.I zaczyna: a mówiłem, żeby pani w gorącej wodzie nie była kąpana, trzeba było poczekać z tym chudziakiem, aż się ciepło całkiem zrobi, pewnie żwir był zmarznięty, podłoże zmarznięte i teraz są efekty!No to położyłam uszy po sobie i mażę kreskę na ścianie. Jakoś nam odeszła ochota na instalacje...POsiedzieliśmy przed kominkiem, kawkę wypiliśmy, poszmulaliśmy się trochę i do domu... Następnego dnia - ścianka przechyliła się jeszcze bardziej i pojawiły się pęknięcia między pustakami...Ale podłoga cała, żadnego pęknięcia, nic Następnego dnia jeszcze bardziej się odchyliła i pojawiła się rysa na drugiej ściance....No to znowu za telefon i do kierownika : niech pan przyjedzie, bo ścianki nam się walą! A on mi na to : dobrze, jak obeschnie to on kiedyś zajrzy..... A w nosie cię mam, pomyślałam I dzwonię do znajomego geologa : Panie Wiktorze, katastrofa! Pan Wiktor zapakował żonę i psa do samochodu , nie zabierał nawet całego warsztatu i przyjechał. Wchodzi rozbawiony, przekonany, że długo jeszcze będzie śmaił się z mojej histerii i.... spojrzał na ścianki, uśmiech zniknął mu z twarzy.... NO TO MAMY KATASTROFĘ BUDOWLANĄ Na szczęście podręczny zestaw miał w samochodzie. Zrobił pierwszy odwiert - podłoże obojętne chemicznie, wygląda na nie zagęszczone...Ale przecież Adaś sam zagęszczał , więc jak to nie zagęszczone? Wiercą głębiej - a tam ciapa! Woda weszła!!!!Zrobiliśmy jeszcze sześć kontrolnych odwiertów - wszędzie woda! No i wyjaśniła się przyczyna. Tylko skąd ta woda? Wody gruntowe na 7 metrach..... No ale śniegu w tym roku ogrom , podłoże gliniaste.....Ponadto dom stoi u podnóża niewielkiej, ale jednak góry i to zalesionej.Grunt rodzimy ruszony, to i weszła No to przyczynę mamy, tylko co z tym fantem dalej? Pomysłów kilka : Obtłuc posadzkę, obciążyć czymś b. ciężkim na 3 miesiące i czekać,aż się wyciśnie woda? - odpada! Wywlec wszystko ze środka ( 20 wywrotek ręcznie)i zestabilizować cementem - odpada.... Zrobić słupki i na nich zbrojenie, wszystko zalać betonem ? A jak będzie tak, jak w Bibliotece Papieskiej? ... Nie ryzykujemy No i zostaliśmy w punkcie wyjścia.... No nie całkiem : drenaż to podstawa!

 


Tylko Wiktor musi nam dobrać odpowiednią granulację żwiru,geowłókninę, żeby to się nie zamulało.

 

 


MARAZM.

 

 


Pierwsza reakcja, to totalne załamanie....Nic się nie chce.....Wody nie rozłożymy, instalacji elektrycznej też nie.... Patrzyłam na te rozwalające się ścianki i chciało mi się płakać....

 


A potem uświadomiłam sobie, że jednak chyba coś nad nami czuwa - co stałoby się, gdyby ta wiosna była taka jak dwa lata temu? Sucha, bezśnieżna....Wykończony domek, rozłożona podłogówka - i pewnego ranka to wszystko zapada się.... Brrrr, dobrze, że jednak zdarzyło się to teraz Trudno, trzeba coś zrobić i to tak, żeby zabezpieczyć się przed wiosennymi roztopami teraz i na 50 lat do przodu!!!

 


Wykonałam telefon do człowieka, który jest dla nas jedynym budowlańcem godnym bezgranicznego zaufania. Jedynym , któremu z zamkniętymi oczami powierzyłabym budowę domu i byłabym pewna, że wszystko będzie jak powinno.Niestety, usługi jego firmy były poza zasięgiem naszych możliwości finansowych, ale zawsze mogę liczyć na wsparcie w razie kłopotów....

 


03-04-2006r.

 


Umówiliśmy się z Panem Józefem na oględziny. Po pracy pojechaliśmy na budowę. Ponieważ trudno trafić na naszą działkę, umówiliśmy się, że wyjadę po niego do głownej drogi. O godz. 19,00 zdzwonił, że już dojeżdża.Wsiadłam do samochodu i pojechałam. Nawet telefonu ze sobą nie wzięłam. Widziałam Pana Józefa,jak dojeżdża do sąsiedniego skrzyżowania, pomyślałam, że zawrócę, bo inaczej miniemy się w pół drogi... Gdzieś daleko widziałam światła samochodu, ale był tak daleko, że nawet nie pomyślałam, że mogę nie zdążyć.... Nawet nie zdążyłam się wystraszyć , nie poczułam bólu. Ocknęłam się tylko na chwilę, żeby pomyśleć, że chyba miałam wypadek, że przeżyłam, ale za chwilę się utopię, bo nie mogę podnieść głowy i skąd ta woda się wzięła? Potem pamiętam jeszcze nad sobą twarz dekarza, który krył nam dach i to, że prosiłam, żeby pojechał do męża i powiedział mu, że zabierają mnie do szpitala.Miałam dużo sczęścia, że wyszłam z tego wypadku tylko ze złamanym kręgosłupem, nogą, potłuczona ale bez obrażeń wewnętrznych, że ruszam wszystkimi kończynami i kiedyś będę normalnie w życiu funkcjonować. Pobyt na oddziale kieleckiej ortopedii to materiał na horror, nie będę go tutaj opisywać. Dziś mija 25 dzień mojego nowego życia. Niestety, mój czynny udział w budowie pewnie długo jeszcze nie będzie możliwy - cały nabój spadł teraz na ramiona Adasia, który nie dość, że musi zajmowac sie kaleką, to jeszcze daje radę ciągnąć budowę. No już nie własnymi rękami, ale..... Daje sobie świetnie radę - kiedy ja wylegiwałam się w łózku i miewałm różne fanaberie , on wyszukał elektryków, zaopatrzył ich w co trzeba,aby mogli położyć instalacje, teraz tynkarzy , a najważniejsze, że już ustalone zostało jak poprawić tą nieszczęsną podłogę. Ale o tym jutro...

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia

Gość
Add a comment...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...