Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    10
  • komentarzy
    3
  • odsłon
    48

Spełnione marzenie Anety Bartka Dominia Lili Mikiego i Benia


skelpie

563 wyświetleń

Na czym to ostatnio skończyłem... Aha

 


Po utwierdzeniu się w przekonaniu, że to właśnie ten jeden jedyny rozpoczęła się batalia .. CZY W POLSCE WSZYSCY MUSZĄ MIEĆ TYLE PROBLEMÓW Z KUPNEM NIERUCHOMOŚCI? Przecież to jest nienormalne..

 

 


Ustaliliśmy terminy z dokładnością do pół roku :) i tak.

 

 


Na plus

 


+ na mieszkanie mamy już kupca..

 


to tyle...

 


Na minus

 


- brak opcji na kredyt

 


- trzeba długo czekać

 


----- domek jest na gruncie ARR i aktowanie notarialne trzeba będzie przeprowadzić przez ARR co podraża koszty - no i nie wiadomo czy się zgodzą - z reguły się zgadzają ale zawsze to loteria.

 

 


Zaczęliśmy rozglądać się za finansowaniem naszej chałupki. Jak wyżej plusem było to, że mamy kupca na mieszkanie.

 


Minęło parę miesięcy.

 

 


Mineło parę miesięcy ....

 


Zdecydowaliśmy się na pierwszą poważną sprawę czyli umowa przedwstępna - notariusz miłe spotkanie i pikawa - przyjdą nie przyjdą ... PRZYSZLI.

 


Pierwszy mały kroczek na drodze do szczęścia zrobiony.

 

 


Mineło parę miesięcy ... znowu

 

 


Coś się zaczęło dziać szykuje się spotkanie nr 2 z notariuszem w sprawie odpowiedzić ARR co do możliwości przeprowadzenia transakcji. 15 minut i kwitki zrobione - notariusz pierwsza klasa - gadał tak szybko że zacinał mi się proces rozpoznawania mowy...

 

 


Mineło 30 dni - czyli znowu miech z głowy

 


Przyszła odpowiedź z ARR że generalnie nie widzą problemów i możemy sobie kupować chałupkę.

 

 


... Minęło parę miesięcy..... mam już dość dostaję kręćka z przerzutką

 

 


Mamy spotkać się z notariuszem żeby jeszcze przed świętami podpisać umowę k-s i ustalić termin przekazania. Ale do tego czasu musimy mieć załatwiony kredyt. Poszliśmy do banku A - pani po zapoznaniu się z tematem a sytuacja na rynku była gorąca bo siem KREZUS (kryzys) rozpościerać zaczął. Więc pani w banku przetrzepała nas do czwartego pokolenia wstecz, czy aby jakichś dziadków w Wermachcie itp. W końcu przyszedł czas kiedy przychodzi czas na oczekiwanie na decyzję...... tu dużo kropek powinno być . ......... i co

 


i decyzji brak.... brak ....

 

 


Kurcze - moja małażonka ruszyła do ataku a tu problem - w dokumentacji nie ma rzutu poddasza w jakiejś perspektywie. No tak po zbadaniu sprawy okazało się że oprócz nadgorliwców w bankach pracują zwykli kretyni - pan od analizy ryzyka wymyślił sobie żby pełny rzut miał dom z czasów w których nie obowiązywały takie przepisy i tutaj go mamy... Małażonka wyciągnęła kwity ustawy itp. i wysmarowała temu panu pismo pełne pouczającej treści. Więc po kilku dniach pan skapitulował i jest decyzja !!!

 


Warunki wydawały nam się niezłe ale ....

 


Mój kuzyn w tym samym czasie też szukał kredytu i załatwiał sprawę w innym banku - powiedział że mają tam fajne warunki itp. - to my od razu do tego banku też i czekamy.... czekamy... termin minął a decyzji nie ma - a tu się termin nota zbliża. W końcu zostały dwa dni do nota a my mamy załatwioną decyzję na uruchomienie kredytu i brak ew. alternatyw. Zrobiliśmy wycieczkę do tego drugiego banku z nastawieniem, że to po raz ostatni - co się okazało w tym banku w analizach ryzyka też pracował dyletant.. Pani z banku jak się dowiedziała, że jeszcze nie ma decyzji - a my się wychyliliśmy że mamy decyzję w innym banku (z którego ją notabene zwolnili) dostała szewskiej pasji. Za telefon do jakiegoś dyra i ... decyzja się pojawiła natychmiastowo w ramach przeprosin dostaliśmy ekstra warunki - w porównaniu do pierwszej oferty miodzio.

 


Nadszedł dzień podpisania umowy u nota-riusza. I znowu - przyjdą nie przyjdą przyjdą nie przyjdą - - to już nasza 3 wizyta tutaj. Przyszli.

 


 


Podpisaliśmy kwity i noooo już prawie ... już już możemy się czuć jako nowi właściciele - ale jako to ktoś reklamował "prawie robi wielką różnice" I od nowa

 


Kiedy - kiedy się wyprowadzą, kiedy wszystko załatwimy.....

 

 


Pozostało nam tylko powoli przygotowywać się do przeprowadzki. Muszę nadmienić tu, że mieszkaliśmy w standardowym m4 w bloku+schowek+piwnica. Jak zacząłem brać się za porządki, likwidowanie "przydasiów" itd. to z tych kilku pomieszczeń dostarczyłem do zsypu jakieś 3 tony niepotrzebnych rzeczy. FAJNIE BYŁO. To tak jakby sobie czyścić życiorys.

 

 


Termin przewałki mieliśmy na początek marca oczywiście w zależności od tak wielu czynników, że trafienie 6 w totka przy tym to pikuś.

 

 


Nadszedł początek marca..... cisza. (Misiu zadzwoń może zapomnieli, może coś się stało.... Cisza..

 


Okazuje się, że domek może być przekazany później bo z przeprowadzką jakieś problemy i może to będzie początek kwietnia. Termin mieliśmy na sztywno ale .. kłócić się z kulturalnymi ludźmi w sumie nie warto....No to nerwy na postronek....

 


20-któryś marca - jest informacja, że możemy szykować się do przeprowadzki na 31 ... HURRA Jadę samochodem do mieszkanka w radiu muza na full a właściwie feel bo leci "Mój dom ...."

 

 


Zabraliśmy się za pakowanie reszty gracików, bo część już była przewieziona. Trasę schowki-śmietnik-schowki miałem rozpoznaną perfekt.

 

 


Jeszcze tylko parę kursów - parę wiader, kartonów....

 


i nadszedł

 

 

 


TEN DZIEŃ

 

 

 

 


Są takie chwile na które się czeka od urodzenia. To właśnie była taka chwila.... Ja - z reguły śpioch - wyskoczyłem z łóżeczka ok 7:00 o 9:00 mają być chłopacy od przeprowadzek. Wszystko spakowane trzeba im tylko trasę przygotować.

 


Trzeba tu Was jeszcze uświadomić, że mimo iż mieszkaliśmy w bloczku to gracików mieliśmy mnóstewko :)

 


Punktualnie o 9:00 pojawili się strongmani - samochodzik fajny dobre zabezpieczenia powinno pójść nieźle. Ależ oni się uwijali - jakby ktoś chciał świetną ekipę do przeprowadzek w obrębie Włocławka to polecę - rewelacja. Zasuwali aż miło - wszystko zabezpieczone jak trzeba szybki lustra itp klasa. Ok. 14:00 byliśmy prawie spakowani. Trochę czasu minęło ale też samochodzik nie był taki mały a i graciarnia jak wspomniałem spora. Mała z Nenkiem (czyt. żonka z dzieckiem) pojechała z tym boysbandem a ja zapakowałem co istotniejsze rzeczy do furki i dalej za nimi. Aha jeszcze uprzątnąłem nasze mieszkanko żeby nowa właścicielka miała czysto i ...

 


zatrzasnąłem drzwi...

 

 


I tu na pożegnanie widoczek z naszeho mieszkanka

 


http://skelpie.eu/Murator/Widokzmieszka.jpg


Specjalnie mi go nie będzie brakować :)

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia

Gość
Add a comment...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...