Spóźniony dziennik Czupurka
Rok 1998 -
początek roku - zaczynamy fantazjować gdzie chcelibyśmy mieszkać, tu, a może tu? Pomysłów wiele.
Rozpoczyna się rajd w okolicach Szczecina. Bardzo podobają się grunty rolnicze (obok las, woda), ale do kupienia kilka ha naraz, a do najbliższej linii energet. kilka km. Gdy wziąść do tego koszty przekształcenia, dzielenia, zbrojenia, stwierdzamy, że to nie te progi i chyba nic z tego nie będzie.
Rodzina i znajomi też nie podtrzymują na duchu: na etatach w firmach, średnie zarobki, potrzeb wiele, ej nie dacie rady.
Jednocześnie, bez większego przekonania, wystawiliśmy do pośrednika mieszkanko i....
po dwóch tygodniach doszło do finalizacji transakcji (z jednej strony), a z drugiej trafiliśmy działki budowlane (nieuzbrojone) kilka km od granicy Niemiec i 10 km od miasta.
Jesteśmy zachwyceni: jaka super okolica (co tam brak jeziora - może następnym razem), cena fajna, zbrojenie mamy robić w zawiązanym komitecie (będzie taniej), po prostu ok.
Zapadła decyzja sprzedajemy i kupujemy - huuuura będziemy posiadaczami ziemskimi, hurrrra
30 kwietnia staliśmy się właścicielami kawałka ziemi i nieba pod miastem.
jesień
dostaliśmy decyzję o warunkach zabudowy terenu. teraz nic tylko budować.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia