Spóźniony dziennik Czupurka
Rok 2000 i 2001
Nie bardzo pamiętam na czym zeszły nam te dwa lata. Pewnie pracowaliśmy sobie etc. Z pensji, choćby nie wiem jak dużych i tak budować się by nie dało. Nasz plan był następujący:
- kredyt na pociągnięcie budowy do stanu surowego zamkniętego
- środki ze sprzedaży drugiego, przez nas zasiedlonego mieszkania, na resztę budowy.
Ale jak patrzyłam na oprocentowanie tych kredytów, wymagania (mimo, że niby mi byłoby łatwiej bo sama siedzę w bankowości) to, oddalałam podjęcie decyzji.
Największy problem był z mężem, który był bardzo zawiedziony, że jeszcze nawet nie zaczęliśmy budować. Musiałam tulić jak dziecko i tłumaczyć, tłumaczyć, że trzeba podchodzić do sprawy spokojnie.
Tematu budowy nie zakopaliśmy dokumentnie. Trwało szkolenie nt wyboru technologii.
Niestety, również pod wpływem Muratora, odpadła technologia drewniana (nasi nie zrobią tego dobrze i nie ma dobrego materiału, a że my zielone ludki to, wszyscy nas oszukają). Po jakimś czasie odpadł również pomysł budowy w techn. thermomur - widziałam taki dom niedokończony nad morzem, gdzie przerwano budowę (koszmarny widok utleniającego się styropianu).
Stanęło, że z uwagi na znajomość materii, praktykę, najbezpieczniej, gdy zlecimy budowę w technologii tradycyjnej. Tym samym czar o nowoczesności prysł
gdzieś usłyszeliśmy, że działkę powinno się ogrodzić, no to grodzimy. cały dzień spędziliśmy w piwnicy na cięciu kołków długości ok. 1 m (też mi rozmiar), które potem wkopaliśmy co ileś tam w ziemię. robota wyszła super, pęcherze na rękach od ręcznej piły i łopaty piękniste.
niestety, z perspektywy okazało się, ze to robota była na darmo. słupki zniknęły, gdy uzbrajali teren
zima 2001
mamy świadomość, że kończy się nam pozwolenie na budowę. żeby nie stracić włożonej kasy i pracy decydujemy, że chociaż wbijemy przysłowiową łopatę, czyli w naszym przypadku uprzątniemy i wyrównamy teren. Czy robiliśmy coś jeszcze niestety nie pamiętam.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia