Spóźniony dziennik Czupurka
Rok 2002
wrzesień
- kierownik budowy - wybrany (nam leży jak ulał, bo mieszka na naszym, nowym osiedlu i będzie pod ręką),
- ekipa budowlana - wybrana (z polecenia), wydaje się że będzie dobrze, bo nie są ze Szczecina, więc cenowo nie zmanierowani,
- technologia - budujemy z solbetu (jakaś inna nazwa suporexu) ściąganego z terenu, bo cena atrakcyjna.
październik
Rozpoczęliśmy prace. Plan do końca roku - uzyskać stan "0". Zrobiliśmy wytyczenie budynku, wykop pod fundamenty (będą troszkę wyższe niż w projekcie - domek mały i nie chcemy żeby był przyciśnięty tak mocno do ziemi, bo nam się zgubi w sąsiedztwie piętrusków).
Międzyczasie polecony przez kolegę architekt, ma zaproponować jakieś fajne rozwiązania (zgodne ze sztuką fen shui). U nas wewnątrz wszystkie ścianki są działowe, ok czemu nie. No i będzie garaż nie wiata - bo wyszło, że dachówka to, większość kosztów tej budowli, więc lepiej dołożyć tylko trochę na ściany, a i komfort większy.
Kierownik obliczył potrzebną ilość piasku, zamówiliśmy go w "Majeranie" i przyjechał. Okazało się, że jest go stanowczo za mało i potrzeba jeszcze iluś tam wywrotek. Całą noc martwiłam się o co w tym wszystkim chodzi. Ktoś się pomylił czy chce oszukać?
Nie było rady wstałam i wzięłam się za obliczenia. Z planów zdjęłam wymiary x głębokość, potem przeliczenia w każdą stronę ton na m3, z m3 na kubiki i odwotnie. Wyszło, że źle oszacowano wstępnie potrzebną ilość, a ja byłam dumna, że potrafię tak skomplikowane obliczenia przeprowadzić.
Potem też jeszcze kilka razy liczyłam: np. czy zamówiliśmy zgodnie z potrzebną ilość bloczków betonowych, betonu etc.
listopad
-stan "0" osiągnięty. Jakie mamy śliczne fundamenty - tu została zrobiona seria zdjęć (niestety jeszcze nie do publikacji bo nie umieściłam ich jeszcze na jakimś serwerze, ale może wkrótce...)
Stoi też już od m-ca szopa na materiały i narzędzia oraz wychodek. Jednym słowem pełen komfort, a u nas radość pomieszana z wątpliwościami czy damy radę.
Pogoda sprzyja (brak mrozów) więc pada decyzja: ciągniemy w górę mury.
grudzień
niby zima, a my budujemy - jak fajnie.
wizyty na budowie częste: serce rośnie gdy, widać jak z dnia na dzień powstają ściany i kominy.
nawet nie zdawaliśmy sobie sprawy, że tak szybko się buduje chałupkę (naiwny zresztą wniosek - owszem ściany tak, ale reszta?)
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia