Marzenia o własnym... podwórku
Skoro znalazłem chwilę żeby przysiąść do kompa (dzieciaczki i połóweczka już śpią) to coś napiszę.
A więc nie byłem zbyt dobrze nastawiony do tej działki. Ale pojechałem raz, drugi. Posiedziałem w tych zaroślach :), pooddychałem ciszą wokół. No i zachciało mi się postawić blaszak, ogrodzić siatką, posadzić drzewka, tujki. Od czego tu zacząć. Pojechałem do Zakładu energetycznego, powiedziałem że chcę mieć prąd na działce bo słup stoi niedaleko. Na pytanie o potrzeby, powiedziałem że do kosiarki, pompy wodnej itd. No więc musiałem napisac wniosek- zamówienie z wyrysowanym własnoręcznie szkicem działki, numerem słupa i numerem stacji transformatorowej (teścio elektryk, wiedział gdzie szukać tych cyferek), określeniem potrzeb (3 kW, pobór ok. 500 kw rocznie) i po wpłaceniu 140 zł akonto przyszłej instalacji kazano mi czekać (termin wpisany grudzień 2006). A że, jak pisałem, teścio elektryk - wiedział jak i z kim gadać, trwało to ze 2 - 3 tygodnie i mam słup ze skrzynką. Musiałem dopłacić ok 700 zł (po 150 za kW plus cośtam). Jeszcze nie było odbioru i nie ma licznika, ale to i tak spory krok do przodu. Słup z postawieniem zasponsorował teścio.
Na razie prądem się nie martwię, bo już tak jakby był ten prund.
Myślę teraz o wodzie. Wodociąg jest w utwardzonej drodze kilka metrów od mojej działki. Poszedłem więc przed wakacjami do gminy, do pana od wodociągów. Pogadaliśmy chwilę, popatrzył na mapę (jakaś stara bo mojej działki jeszcze na niej nie było, tzn była ale nie wydzielona z macierzy). Powiedziałem że chcę do podlewania trawki bo wiem że rura leci w pobliźu. No to pan dał mi druczek - podanie o wydanie warunków przyłączenia. Wypełniłem i zostawiłem u miłej pani. W międzyczasie pan od wodociągów dał mi listę ludków z uprawnieniami robiących projekty i budujących przyłącza. Moge sobie wybrać lub szukać samemu. Musiałem to wszystko przegryźć i przemyśleć więc wieczorkiem poczytałem sobie forum. Dowiedziałem się m.in. że gminy wyciągają kasę za te warunki od kilkudziesięciu złotych do kilku tysięcy w zależności od regionu i upodobań wójtów. Włos mi się zjeżył na nogach. No i podobno jest to opłata dobrowolna jakkolwiek by to rozumieć. Z niecierpliwością czekałem na informację na ile to mnie skasuje moja gmina... Doczekałem się. Pan zadzwonił po 2 tygodniach że waruneczki czekają na odbiór. Poleciałem, a miła pani skierowała mnie do kasy - 300 zł plus vat. No trudno. Przeżyję to jakoś. Aby był to krok do upragnionej wody... mimo, że to nie pustynia tylko Polska przecież!!!
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia