Marzenia o własnym... podwórku
Prace tarasowe ślimaczą się (przeleciały dwa tygodnie ładnej pogody...). Poza tym, że glazurnik kładzie 3 płytki dziennie, to trochę zastrzelił nas ceną. Kolejna nauczka, by ustalać kasę przed robotą. Ale mam nadzieję, że trochę spuści z tonu i się dogadamy.
W środę przyjechały szafki kuchenne, więc niedługo dom będzie właściwie do zamieszkania. Tyle, że papierologia odbiorcza jeszcze trochę potrwa, bo ciągle czekamy na przyłącze kablowe. Ale piwko i karkówkę już będzie gdzie trzymać w te lato
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia