Spóźniony dziennik Czupurka
Rok 2004
29 lipca
elektryka cd - weszli od dzisiaj montować osprzęt. trochę im na tym zejdzie bo, nie wszystko co zamówiliśmy, doszło do hurtowni. Legrand ładnie się prezentuje, nie żałuję wyboru.
kafelkowanie wc cd - mam dosyć tego od kafelek. Poprawił to, co spieprzył ale i tak musiałam mu kartki zostawiać, bo znowu: a to, krzyżyk mu uciekł (kafel się opuścił), a to krzywo. Na dodatek ściemniał, że kładzie kafle na styk bez używania listew i co? Ano na półce powstałej po zabudowie stelaża wmanił listwę. Ponoć inaczej się nie da. Ja uważam, że się da tylko trzeba umieć. Chyba będę mu kazała rozebrać te kafle tam gdzie połączył je listwą i niech robi raz jeszcze, bo miało być bez LISTEW, na styk.
Po skończeniu wucetu idzie gościu do domu, ja go nie chcę. Wyobraziłam sobie jakich szkód narobiłby mi w łazience (kształt L, jedna ściana z lekkim łukiem, a do tego do wystających narożników przewidziane fajne, nakładane dekory) i on by mi tam szalał z tym plastikowym badziewiem brrr.
30 lipca
Można by napisać: "lato było jakieś szare....."
Stan obecny:
- brak większej kaski i związanej z tym możliwości ponownego przyspieszenia tempa prac,
- wykończenie nerwowe całej naszej trójki (czwórki - razem z psem), wynikające z półrocznego już mieszkania kątem u rodziny i ostatnich ciągłych utarczek z wykonawcami.
Po naradzie "wojennej" zapadła decyzja: jest jak jest i lepiej na razie nie będzie, więc się przenosimy. Kończyć będziemy na miejscu.
Od dzisiaj właśnie zaczęłam 2 tygodniowy urlop, w całości poświęcony budowie i próbie zakończenia tego co się da, przed przeprowadzką.
Transport - przewiezienie z pkt. A do pkt. B naszego dobytku stałego (głównie mebli), obyło się bez większych perturbacji i zajęło nam niecałe 3 godz. Nie będę tutaj już się rozpisywać nad niekompetencją ludzi i wspominać, że umówiony z transportem facet nie stawił się i w trybie alarmowym ściągaliśmy innego.
31 lipca
kafelkowanie wc cd cd - pojechałam na budowę z zamiarem posprzątania pomieszczeń i.... proszę, proszę wszystkie kafle położone.
Ale jak położone!!!
Cóż załamałam się kompletnie. Półka nad stelażem poprawiona, a owszem, ale tak, że kafle odstają (nie zdarł starego kleju?!). A na ostatniej ścianie którą kleił to, już żadnej logiki. Krzywizna, goni krzywiznę, a miejsca na 1,5 mm fugi osiągają nawet i 8 mm.
Nie było facia, żeby mu obić gębę, więc za pomocą dłuta i młotka "poprawiłam" jego robotę i odjechałam.
02 sierpnia
Na budowie byliśmy skoro świt, ale wychodzi na to, że minęliśmy się z fachowcem od kafli. Nie pozostał po nim nawet okruszek. Zabrał wszystkie narzędzia i po prostu... uciekł.
Cóż, widocznie zadanie go przerosło, a ja jestem zmęczona i zniechęcona. Straciłam wenę. Do tematu kafli nie wrócę wcześniej niż miesiąc, może lepiej będą kafelkować jak im będę patrzeć na ręce.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia