Spóźniony dziennik Czupurka
Rok 2004
03-15 sierpnia
Prawie całe 2 tygodnie urlopu zeszło na budowie.
Jestem styrana do granic możliwości - jakieś meblowanki, docinanki, mycie - jednym słowem koszmar. Mam:
- ręce zdarte do gołego, paznokci nie widać
- nogi całe w zadrapaniach i siniolach jakbym się z kimś biła
- blada jak ściana (bo słońce niestety we wewnątrz chałupy nie opalało)
Razem z małżem w niecałe 2 dni zagruntowaliśmy wszystkie ściany i podłogi. Przez narzucone tempo i upały robota była iście mordercza, ale zakończona pełnym sukcesem. Całkiem fajny ten grunt (firmy Atlas), dzięki niemu nie ma już teraz wszechobecnego pyłu.
Po posprzątaniu wszystkiego, w tym umyciu 40 m2 szkła (to, też tytaniczna praca była - na przyszłość będę chyba kogoś wynajmować do tego mycia ), poustawialiśmy co się dało i chatka nabrała bardziej cywilizowanego wyglądu.
Jeszcze tylko parę tepichów na podłogi, parę kursów z rzeczami osobistymi i będziemy SAMI u się.
Do wprowadzenia został milimetr, więc od czwartku znowu na wolne żeby dokończyć dzieła. Kolejny urlop, wykorzystany zostanie na ostateczne przenosiny.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia