Dziennik Sylwka i Kasi
Pierwsze prace
No tak mamy już działkę – i na razie nic więcej :) . O projekcie w kolejnych postach. Pewnie niektórzy wiedzą jak to jest, jak już się ma tą działkę to zaraz chciałoby się coś na niej robić. Cokolwiek aby tylko poczuć tą przyjemność - my nie jesteśmy inni. Jesień 2004 sprzyjała – pogoda śliczna (jeszcze w październiku bywały dni z temp powyżej 10 stopni). Jeździliśmy sobie całą rodzinka i „podziwialiśmy” naszą trawę. No i postanowiliśmy, że sobie ją ogrodzimy … :) . A zapomniałem opowiedzieć jak to było z wytyczaniem działki.
Po zakupie działki udaliśmy się niezwłocznie do geodety po mapki do celów projektowych. Uwinął się szybko z mapkami, mapki poszły do projektanta i w inne „potrzebne” miejsca no ale mapka mapką a „obszarnicy” chcieliby wiedzieć dokładnie, od której kępy trawy do której jest nasze. Geodeta twierdził, że paliki są od czasu, kiedy dokonywał podziału tych działek (było jedno duże pole, które zostało podzielone na 12 działek budowlanych). No to jak paliki są to co … nie poradzę sobie? Zakupiłem taśmę mierniczą … 30m. Mieliśmy mapkę, którą jeszcze właściciel (już były hehe) nam przekazał podczas pierwszego spotkania na którym był cały podział, wymiary itd. Posiedziałem w domu przy komputerze, porysowałem, powymiarowałem i określiłem (na papierze) wszystkie potrzebne nam do znalezienia naszej działki wymiary (przekątne itd. itp). No to szukamy. Wybraliśmy punkt odniesienia (narożnik działki, która ma już zbudowane ogrodzenie i dom prawie też, ale ona była oddalona od naszej od całe dwie inne działki … zupełnie inna działka, nie z pośród tych 12. No i zaczęło się liczenie, rozciąganie taśmy mierniczej, od góry do dołu, ze wschodu na zachód, nad trawą i pod trawą. Kurcze ni cholery nie możemy trafić na żaden palik. No przyznać trzeba, że ta „nasza trawa” trochę nam przeszkadzała, bo gęsta, wysoka i pomieszana z ostem. Parę godzin straciliśmy na szukaniu palików. Nic z tego. Ale co tam dla przyszłych obszarników. Nie ma palików to sobie sami określimy, gdzie jest nasza działka . No i sobie „wyznaczyliśmy” działkę. Ho ho i to jak. Jest na „naszym” terenie kilka fajnych brzózek, trochę jakichś choinek. O ile kilka było pewnych o tyle inne znajdowały się według moich wyliczeń przy samej granicy. No i byliśmy ciekawi, czy faktycznie będą nasze czy jednak przyszłych sąsiadów. Najbardziej interesowało nas czy spory dąb, który również wypadał na granicy będzie nasz. Jakaż była moja radość, gdy wreszcie trafiłem na jeden palik. Skakałem z radości jak zając w polu kapusty. Potem znalazł się drugi. Obydwa z „tyłu”. Brakowało tych od frontu. Szczęśliwi, że w przybliżeniu już wiemy, który kawałek pola jest nasz, z wizją pięknej rezydencji wśród ostów, pól i jaszczurek zaczęliśmy snuć plany pierwszych prac na naszej działce.
W trakcie poszukiwań palików zrozumieliśmy, że pierwsze prace to – koszenie tego chwastu, co nam posiadłość teraz zasiedla . Kosę postanowiłem pożyczyć od mojej mamy i tak też zrobiłem, przy okazji mama przyjechała obejrzeć nowe włości … I ponownie przystąpiliśmy do rodzinnego poszukiwania brakujących dwóch palików, nie wiem czy stado żubrów by tak wydeptało trawę jak my to zrobiliśmy a tych dwóch palików i tak nie znaleźliśmy. Trafił się jakiś jeden, ale tak daleko, że z pewnością to był palik od innej działki. Po tych wszystkich poszukiwaniach postanowiłem jeszcze raz zagadnąć geodetę czy oby na pewno te paliki tu są. Upierał się, że są. Ja się upierałem, że chyba gdzieś sobie poszły, bo tu ich nie ma (a byłem pewny swojej wiedzy i kalkulatora i mając dwa rogi prostokąta i znając jego wymiary powinienem z niedużym błędem trafić do pozostałych). Po dłuższych rozmowach telefonicznych geodeta chyba już znudzony moim marudzeniem powiedział, ze przyjedzie i znajdzie te paliki albo nabije je (za darmo) – normalnie robiłby to razem z wytyczaniem budynku. No i wiecie co – dzwoni do mnie za dwa dni i mówi, że jednak mieliśmy rację, te paliki gdzieś „wyszły” a te dwa co są, to są ze starego podziału a nie z naszej działki i on teraz nabił wszystkie cztery nowe (prawidłowo położone). To dopiero szybciutko jechaliśmy zobaczyć o ile się nasza działka przesunęła. Na szczęście różnica w stosunku do poprzednich palików była rzędu 1,5 metra. Dąb, co prawda na samej granicy, ale załapał się na naszą działkę, brzózki też, ale jedna dzika olszynka nie. No to teraz już mamy jasność i możemy brać się do dalszych (pierwszych) prac. Wracając zatem do koszenia. Żona i mama zastanawiały się czy ja poradzę sobie z koszeniem. No cóż zawodowym kosiarzem nie jestem, ale jak byłem nastolatkiem do cioci na wieś jeździłem i kukurydzę kosiłem hehe.
Biorę się do roboty. Sprawa trudna, bo trawsko wysokie, oset przeszkadza a na dodatek jakieś takie coś tam rośnie, co łodygi ma lekko zdrewniałe i ciężko jak choroba z ta kosą mi idzie. Na dodatek ziemia taka nierówna, że hej. Długo nie trzeba było czekać – kosa w piach i bach – złamana. Hmm nie ma co się zastanawiać. Do najbliższego rolniczo-żelaznego kupować kosę – raz, że pożyczona, dwa, że robotę skończyć trzeba. Jadę i pytam o kosę. A tu facet mnie wypytuje jaką ja tą kosę chcę…. Panie ja nie miałem pojęcia, ze są różne kosy, kosa to kosa … a on mi na to: „… czy ja dobry kosiarz jestem czy amator …” – amator aż huczy mu mówię. No to mi wykład zrobił, na co ma wpływ długość kosy. Po tej lekcji wiem, że mi potrzebna średnia. Pytał mnie jeszcze ile ja mam do skoszenia, bo mówiłem, że mam trochę na działce. Jak mu powiedziałem, że 960m2 to mu oczy wyszły i poradził, żebym sobie lepiej kosiarkę kupił – na to samo wyjdzie za te wszystkie kosy co połamię zanim skończę – dowcipniś. A ja skosiłem wszystko i nawet drugiej kosy nie złamałem. Ja kosiłem, żona z córkami zbierała to wszystko i paliła (ciepło było i skoszona trawa z poprzedniego dnia była już podsuszona i dobrze się paliła – prawie jak siano.
Wieczorami dokuczały nam bardzo komary, bo jak już wspomniałem jesień była ciepła i te wampiry jeszcze spać nie poszły. Ale ostatecznie się uporaliśmy. Fajnie to teraz wyglądało – wśród wysokich chwaściorów taka mała oaza wykoszona. I to była nasza oaza. Teraz pora pomyśleć o ogrodzeniu.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia